B. prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević i dawny lider radykałów Vojisław Szeszelj - dzięki zwycięstwu Serbskiej Partii Radykalnej we wczorajszych przedterminowych wyborach parlamentarnych - uzyskali mandaty deputowanych. Obaj są sądzeni przez oenzetowski trybunał. Teraz siedzą w areszcie w Hadze.

Serbscy nacjonaliści uzyskali w głosowaniu poparcie ponad 27 proc. wyborców. Będą dzięki temu najsilniejszą partią w parlamencie, jednak nie mają wystarczającej większości by samodzielnie rządzić krajem.

Nie wydaje się to jednak martwić sekretarza generalnego radykałów Aleksandra Vucića: Jeszcze z nikim nie rozmawialiśmy o ewentualnej koalicji. Jesteśmy obecnie najpotężniejszą partią w Serbii. Przedstawimy nasz program polityczny i ekonomiczny i zobaczymy czy któraś z partii go zaakceptuje i się do nas przyłączy.

O sformowanie rządu zamierzają jednak także walczyć prodemokratyczne partie powstałe po rozpadzie reformatorskiej koalicji, która doprowadziła do obalenia prezydenta Miloszevicia. Zdobyły bowiem łącznie ponad 41 proc. głosów. By jednak stworzyć rząd muszą się z powrotem zjednoczyć. Zwycięstwo radykałów może zmusić demokratów do takiego sojuszu.

Zdaniem obserwatorów wyborczy sukces radykałów pokazujer jak bardzo serbskie społeczeństwo jest rozczarowane 3 latami prób zmian politycznych i gospodarczych, kłótniami między dawnymi reformatorskimi sojusznikami i oskarżeniami o korupcję w rządzie.

16:50