Na Bliskim Wschodzie maleją szanse na to, że Izrael i Palestyńczycy zdołają dojść w najbliższych tygodniach do porozumienia pokojowego. We wczorajszych zamachach zginęło dwóch Izraelczyków a 16 osób zostało rannych.

Takiego zdania jest biuro izraelskiego premiera w związku z brakiem jednoznacznej odpowiedzi Palestyńczyków na najnowsze amerykańskie propozycje pokojowe. Impasowi politycznemu towarzyszy eskalacja terroru. Ze względu na wczorajsze zamachy w Tel Awiwie i Strefie Gazy, Izrael wprowadził ścisłą blokadę Autonomii Palestyńskiej. Wojsko zapowiedziało, że w dalszym ciągu likwidować będzie co groźniejszych bojówkarzy Hamasu, Dżihadu i Fatah. Specjalne środki bezpieczeństwa zarządzono dziś w Jerozolimie Wschodniej, gdzie tłumy Muzułmanów modlić się będą na Wzgórzu Świątynnym. Rośnie obawa, że tym razem islamski piątek znowu obfitować będzie w krwawe walki i zajścia uliczne.

Jeszcze raz ekstremiści

Zamachu bombowego w centrum Tel Awiwu dokonali prawdopodobnie islamiści sprzeciwiający się bliskowschodnim rozmowom pokojowym. Dwie tak zwane bomby rurowe wybuchły w momencie, gdy pełen pasażerów autobus przejeżdżał koło stacji benzynowej w samym centrum miasta. Na miejsce tragedii od razu przyjechała policja. Oddział saperów przeszukał autobus, gdyż mogły być w nim ukryte kolejne bomby. Do zamachu na razie nikt się nie przyznał. Już po zapadnięciu zmroku bomba wybuchła też na południu Strefy Gazy. Zginął żołnierz izraelski, a trzech zostało rannych. Źródła wywiadowcze ostrzegają, że w najbliższym czasie nastąpić może dalsza eskalacja terroru. Zdaniem ekspertów dzisiejszego zamachu w Tel Awiwie dokonali bojówkarze z islamskiego Dżihadu. W przeszłości radykalne ugrupowania islamskie przeprowadziły wiele akcji terrorystycznych w Izraelu. Premier Izraela Ehud Barak potępił sprawców zamachu, jednocześnie stanowczo podkreślił, że nie zamierza zrezygnować z dalszych wysiłków na rzecz podpisania porozumienia pokojowego z Palestyńczykami. Komentując zamach burmistrz Jerozolimy Ehud Olmert podkreślił, że świadczy on o tym, iż ulica rządzi się swymi prawami i niewiele ma wspólnego z polityką. "Po raz kolejny mieszkańcy Izraela przekonali się jak niebezpieczny może być proces pokojowy i jak mało wspólnego ma z rzeczywistym życiem, życiem ulicy” – mówił Olmert. Główny palestyński negocjator Saeb Erekat po raz kolejny podkreślił, że Palestyńczycy domagają się sprecyzowania niektórych propozycji. "Czas nie może stać się nożem przyłożonym do naszego gardła. Ważniejsze od dat są konkrety. Musimy mieć jasność jaka przyszłość czeka nasz naród i cały region" – mówił Erekat. "To bardzo trudny okres, podczas którego powinniśmy jako partnerzy połączyć nasze wysiłki pokojowe. Dziękujemy prezydentowi Clintonowi za pomoc, jednak musimy znać szczegóły by zawrzeć porozumienie pokojowe” - dodał. W najbliższy poniedziałek na specjalnym posiedzeniu poświęconym amerykańskim propozycjom pokojowym dla Izraela i Palestyńczyków ma się zebrać specjalna komisja Ligii Arabskiej.

Dla kogo szczyt?

W Szarm el-Szejk Ehud Barak miał rozmawiać na temat planu przedstawionego przez odchodzącego ze stanowiska prezydenta Billa Clintona razem z liderem Autonomii Palestyńskiej Jaserem Arafatem i egipskim prezydentem Hosni Mubarakiem. Izraelski premier zapowiedział jednak, że nie pojedzie do Egiptu. Źródła w Jerozolimie poinformowały nieoficjalnie, że Izraelczycy czują się poirytowani nieugiętym stanowiskiem władz Autonomii. "Jeśli Arafat chce być uparty, niech sobie będzie. Oceniam, że popełnia poważny błąd, przekreślając historyczną szansę. Naród palestyński zapłaci za to olbrzymią cenę" - powiedziała izraelska minister do spraw integracji imigrantów, Juli Tamir. Pomimo niepokojów w regionie na konsultacje do Egiptu pojechał Jasser Arafat. Główny palestyński negocjator Saeb Erekat powtórzył, że przed podjęciem ostatecznej decyzji Palestyńczycy muszą poznać szczegóły amerykańskich propozycji pokojowych. "Prowadzimy konsultacje z krajami arabskimi, a także z naszymi przyjaciółmi w Europie. Poprosiliśmy też stronę amerykańską o precyzyjne wyjaśnienie pewnych kwestii, gdyż jakiekolwiek porozumienie izraelsko-palestyńskie będzie się opierać na szczegółach". Według jednej z saudyjskich gazet to właśnie Arabia Saudyjska i Egipt doradziły Arafatowi, by z jakimkolwiek porozumieniem pokojowym z Izraelem wstrzymał się do czasu, gdy władzę w Waszyngtonie przejmie nowa administracja amerykańska.

Tak więc w egipskim Szarm el-Szejk spotkają się jedynie Arafat i prezydent Egiptu Hosni Mubarak. Niewykluczone jednak, iż jeśli ich rozmowy przyniosą postęp, Barak pojedzie do Egiptu. Amerykański plan, przedstawiony przez Billa Clintona, zakłada przekazanie Palestyńczykom 95 procent obszaru Zachodniego Brzegu, a także przewiduje palestyńską suwerenność nad Wschodnią Jerozolimą i Wzgórzem Świątynnym, stanowiącym część jerozolimskiego Starego Miasta. W Egipcie miało dojść do przeanalizowania tego planu, choć Izrael oświadczył już oficjalnie, że nie zgodzi się na przekazanie Palestyńczykom kontroli nad świętymi dla Żydów miejscami w Jerozolimie. Z kolei władze Autonomii nie przyjęły tzw. planu Clintona domagając się wielu dodatkowych wyjaśnień od Amerykanów. Ci oznajmili, że z odpowiedzi tej nie wynika właściwie, jakie jest prawdziwe stanowisko Palestyńczyków. Tak czy inaczej nad szczytem w Szarm el-Szejk zawisły chwilowo czarne chmury, choć niewykluczone, że odbędzie się w najbliższym dniach.

USA i Rosja potępiają zamachy

Stany Zjednoczone i Rosja ostro potępiły wczorajsze zamachy bombowe w Tel Awiwie i Strefie Gazy. W odpowiedzi na zamach Izrael zarządził ponowną blokadę Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Miało to być pierwsze od czasu wybuchu izraelsko-plestyńskich starć spotkanie premiera Izraela Ehuda Baraka z palestyńskim przywódcą Jaserem Arafatem. Barak nie miał wątpliwości, że zamachy miały zakłócić negocjacje: "Zarówno zamach w Tel Awiwie jak i w Gazie były kolejnymi działaniami ekstremistów, którzy obawiali się, że być może znaleźliśmy się tuż przed zawarciem porozumienia pokojowego i tym samym zakończenia konfliktu. Chcieli nas przed tym powstrzymać i ponownie doprowadzić do wojny. Będziemy zdecydowanie walczyć z takimi przejawami terroryzmu. Ludzie, którzy dokonali zamachów nie unikną sprawiedliwości". Zdaniem komentatorów mało prawdopodobne jest, żeby propozycje pokojowe wysunięte przez amerykańskiego prezydenta Billa Clintona zdołały doprowadzić do przełomu. Mimo, że obie strony deklarują chęć zawarcia porozumienia pokojowego, Clinton, którego kadencja upływa 20 stycznia, nie zdoła już raczej znaleźć recepty na sukces. Chyba, że Izrael i Palestyńczycy nieoczekiwanie zgodzą się na daleko idące ustępstwa.

1. Co proponują Amerykanie

foto RMF FM

10:45