Dla czterech pacjentów w śpiączce, w tym córki Ewy Błaszczyk, będzie to szansa na poprawę stanu zdrowia. Już we wtorek w Szpitalu Uniwersyteckim w Olsztynie przeprowadzone zostaną eksperymentalne operacje wszczepienia stymulatorów.

Dla czterech pacjentów w śpiączce, w tym córki Ewy Błaszczyk, będzie to szansa na poprawę stanu zdrowia. Już we wtorek w Szpitalu Uniwersyteckim w Olsztynie przeprowadzone zostaną eksperymentalne operacje wszczepienia stymulatorów.
Eksperymentalna operacja w Olsztynie /Piotr Bułakowski /RMF FM

Operacja będzie polegała na otwarciu kanału kręgowego w karku, aby włożyć tam elektrodę wielokontaktową, która połączona będzie ze stymulatorem wszczepionym pod skórę. Leczenie polega na stymulacji pnia mózgu. Zanim pojawią się efekty trzeba czekać pół roku albo i dłużej - powiedział reporterowi RMF FM Piotrowi Bułakowskiemu profesor Isao Morita z Japonii, który będzie przeprowadzał operację.

Co czuje rodzina przed operacją bliskiej osoby? Niepokój i radość, lęk i nadzieję - to są uczucia, które trudno opisać - powiedziała RMF FM Barbara Holka, mama 24-letniej Agnieszki. Wiem, że jest to eksperymentalne leczenie, ale jednocześnie mam duże zaufanie do japońskich neurochirurgów. Byłam na wykładzie, słuchałam statystyk. Agnieszka ma niepowtarzalną szansę. Chciałabym, żeby do nas wróciła. Te półtora roku, odkąd nie ma z nami kontaktu, jest dla nas najtrudniejszym okresem. Teraz jest niesamowita szansa. Jestem ogromnie wdzięczna Ewie Błaszczyk, bo ona przeciera szlaki rodzinom, które mają bliskich w śpiączce - dodaje.

Ponad dwieście operacji tego typu przeprowadzono już w Japonii. U osób do 35. roku życia sukces jest powyżej 60 proc. Zależy nam, żeby po tych czterech operacjach polski zespół kontynuował te wszczepienia, żeby ich było około piętnastu. Będziemy chcieli, aby ta procedura została dodana do programu wybudzania ze śpiączki w Polsce - mówi Ewa Błaszczyk, której córka również będzie operowana.

Pierwsze cztery operacje zostaną przeprowadzone za darmo. Koszt jednego stymulatora wynosi 70 tysięcy złotych. Japońska firma zgodziła się jednak przekazać urządzenia za darmo. My jesteśmy gotowi, żeby w późniejszym czasie przeprowadzić kolejne takie operacje. Trzeba jednak zdobyć na to środki. Trudno jednak oczekiwać, że nagle znajdą się dodatkowe pieniądze. Na razie myślę, że możemy mówić o charytatywnej działalności albo badaniach naukowych - mówi profesor Wojciech Maksymowicz, kierownik katedry neurologii i neurochirurgii. Każda z operacji ma potrwać około dwóch godzin.

(az)