Awaria rozjazdu w Starzynach, a potem błędna decyzja dyżurnego. Tak zdaniem ekspertów mogła wyglądać sekwencja zdarzeń, które doprowadziły do zderzenia pociągów w Szczekocinach. We wtorek udało się zidentyfikować szesnastą ofiarę wypadku.

Zdaniem ekspertów, "jakieś nadzwyczajne wydarzenie" na torach wymusiło na dyżurnym ruchu zastosowanie sygnału zastępczego i skierowanie składu Interregio na niewłaściwy tor. Za hipotezą o usterce na torach, która skłoniła człowieka do błędnej decyzji, przemawiają m.in. relacje świadków. Według ich zeznań, przed nastawnią w Starzynach pociąg Interregio stał kilka minut. To może sugerować, że dyżurny ruchu zmagał się z jakimś problemem.

Eksperci mają także inne podejrzenia; ich zdaniem poprzedni pociąg mógł "rozciąć zwrotnicę". Oznacza to, że zwrotnica przestawiona dla poprzedniego pociągu nie mogła wrócić na swoje miejsce. Presja czasu wymusiła niestandardowe działanie, czyli wypuszczenie pociągu po nieswoim torze. W innym przypadku dyżurny ruchu nie miałby powodu rezygnować ze standardowej sygnalizacji i decydować się na sygnał zastępczy, który wymaga kilku czynności, w tym rozkazu przekazanego do maszynisty.

I tu potrzebna jest odpowiedź ze strony komisji: w jakim stanie były urządzenia i w jaki sposób te pociągi zostały wyprawione. Technicznie, gdyby urządzenia były użyte do wyprawienia pociągów, nie powinno dojść do takiej sytuacji - tłumaczy prezes Polskich Linii Kolejowych Zbigniew Szafrański.

Prokuratorzy z Częstochowy nie wykluczają awarii technicznej występującej obok błędu ludzkiego. Na razie dysponujemy materiałem dowodowym wskazującym na błąd dyżurnego ruchu - mówi prokurator Romuald Basiński. Wersja błędu ludzkiego, wersja awarii technicznej lub jednoczesnego istnienia wielu przyczyn, to są wszytko wersje równouprawnione. Śledztwo rozwija się. Materiał dowodowy jest coraz obfitszy, nie ma jeszcze ekspertyz, wielu ważnych elementów tego śledztwa. Ale to, co już wiemy, pozwala nam na postawienie zarzutów - podkreśla.

Prawdopodobnie ingerowano w dokumenty kolejowe

Śledczy nie wykluczają postawienia dyżurnemu ruchu zarzutu fałszowania dokumentacji, choć na razie oficjalnie mówią tylko o "podejrzeniu, że tuż po katastrofie pod Szczekocinami ingerowano w dokumenty kolejowe". Prokuratorzy nie chcą powiedzieć, o jakie dokumenty chodzi i kto miałby je fałszować. Nie wiadomo nawet, czy mowa o zapisach elektronicznych czy dokumentach papierowych. Mogło dojść do próby pewnej manipulacji zapisami, ale muszę być bardzo ogólnikowy w wypowiedzi - zaznacza rzecznik prokuratury Romuald Basiński.

Jeśli były to dokumenty dotyczące skierowania pociągu na inny tor przy zastosowaniu sygnału zastępczego, to tę sprawę można szybko wyjaśnić - dodaje prezes PKP PLK Zbigniew Szafrański. Każde takie skierowanie pociągu jest rejestrowane (...) Są liczniki użycia. I każdy fakt użycia musi być opisany przez dyżurnego ruchu: dlaczego on tego dokonał i jakie czynności podjął, aby się upewnić, że droga pociągu nie jest zajęta przez inny pociąg - wyjaśnia.

Jazda na sygnale zastępczym jest nadużywana

Sygnał zastępczy powinien być wykorzystywany w wyjątkowych sytuacjach, a przez rozliczne remonty i naprawy stał się rutyną dla kolejarzy - uważa dyrektor Instytutu Kolejnictwa Andrzej Żurkowski. To efekt remontów torów i notorycznie zmienianych rozkładów jazdy. Jego zdaniem, maszyniści i dyżurni ruchu, by poradzić sobie w prowizorce na polskich torach muszą sięgać po sygnał zastępczy; to metoda na upłynnienie ruchu.

Szef Instytutu porównuje to do drogowego skrzyżowania, na którym zamiast zwykłej sygnalizacji - włączono pulsujące żółte światło. Wszyscy starają się to wykorzystać, by jednak przejechać. Gdyby ten sygnał zastępczy był zastosowany na linii, gdzie się nic nie dzieje pod względem modernizacji, zamykania torów, to pewnie byłby przedmiotem głębszej refleksji - dodaje.

Dlatego szef Instytutu Kolejnictwa jest zwolennikiem, by na czas modernizacji linii kolejowej po prostu zamykać całą trasę i prowadzić pociągi objazdami. Pasażerowie pojadą oczywiście dłużej, część linii straci na atrakcyjności, ale daje to szanse na szybsze zakończenie prac.

Co muszą wyjaśnić śledczy?

Wiadomo, że pociąg Interregio z Warszawy do Krakowa wjechał na niewłaściwy, lewy tor na tak zwanym sygnale zastępczym. Wciąż nie wiadomo, czy w taki sam sposób pokierowany został drugi ze składów - jadący od strony Krakowa pociąg Intercity. Wciąż nie wiemy, dlaczego nie zadziałało samoczynne hamowanie pociągów. Pewne jest, że nie został użyty tak zwany radio stop, czyli unieruchomienie wszystkich składów w obrębie kilkunastu kilometrów od nastawni. Nikt go nie uruchomił, bo z niewyjaśnionych przyczyn wszyscy myśleli, że ruch prowadzony jest prawidłowo. Nie wiemy też, czy pociąg Interregio był należycie oznakowany. Po wjechaniu na niewłaściwy tor maszynista powinien wyłączyć jeden z reflektorów.

Dyżurny ze Starzyn z zarzutami, dyżurna ze Sprowy opuściła areszt

Śledztwo w sprawie katastrofy prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Śledczy zatrzymali dotąd dwoje dyżurnych ruchu. Po 48 godzinach kobietę wypuszczono z aresztu, bez stawiania jej zarzutów. Z kolei dyżurnemu ruchu z posterunku w Starzynach prokuratorzy zarzucają nieumyślne spowodowanie katastrofy kolejowej. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Według śledczych, to on w sobotę doprowadził do czołowego zderzenia pociągów w Szczekocinach, kierując jeden ze składów na niewłaściwy tor. Choć prokuratura wydała postanowienie o przedstawieniu dyżurnemu zarzutów, nie można go było nawet przesłuchać. Dyżurny ruchu jest w szpitalu - na oddziale psychiatrycznym. Jak poinformował we wtorek w południe prokurator Tomasz Ozimek, mężczyzna nadal nie może zostać przesłuchany. Biegli uznali, że nie pozawala na to stan zdrowia. Co więcej, specjaliści nie potrafią powiedzieć, kiedy będzie to możliwe. Wiadomo, że dyżurny ze Starzyn to doświadczony pracownik - zatrudniony na kolei od kilkunastu lat.

Zidentyfikowano ciała wszystkich ofiar

Zidentyfikowano ciała wszystkich 16 ofiar sobotniej katastrofy. Jest wśród nich maszynista pociągu Interregio. Rodzina rozpoznała ostatnią osobę, która zginęła w katastrofie. To właśnie maszynista pociągu Interregio, którego los dotychczas nie był znany - powiedział prokurator Ozimek. Trwają ostatnie sekcje zwłok i rodziny wkrótce będą mogły odbierać ciała bliskich.

Usuwaniem wraków zajmą się trzy spółki

Aż trzy kolejowe spółki zajmą się usuwaniem wraków lokomotyw i wagonów z miejsca katastrofy. Wszystko dlatego, że jedna spółka jest właścicielem trzech zniszczonych wagonów i lokomotywy, druga lokomotywy, a trzecia kolejnego zniszczonego wagonu. Każda firma na miejscu musi zająć się swoją własnością.

Jedna ze spółek już w środę wyśle do Szczekocin specjalistów od kasacji i ubezpieczyciela, by ocenili straty. Na razie nie ma ostatecznej decyzji, co stanie się z wrakami lokomotyw i wagonów. Najprawdopodobniej będą jednak cięte na mniejsze części i od razu wywożone na złom. W przypadku lokomotyw kolejarze sprawdzą jeszcze, czy jakieś urządzenia da się uratować. Będzie to można zrobić dopiero, kiedy na usuwanie wraków zgodzi się prowadząca śledztwo prokuratura.

Urząd Transportu Kolejowego skontroluje przewoźników i zarządcę torów

Być może już w poniedziałek poznamy wstępne wyniki kontroli UTK, która zostanie przeprowadzona po katastrofie, do jakiej doszło koło Szczekocin - ustalił reporter RMF FM Paweł Świąder. Ostatnimi kontrolami zajmowało się w urzędzie kilkanaście osób. Tym razem z centrali oddelegowano do oddziałów dodatkowych pracowników, więc w sumie kontrolą bezpieczeństwa zajmie się 50 osób. Sprawdzą stan torów, zwrotnic, a także przygotowanie do pracy dyżurnych ruchu i sposoby ich szkolenia.

Kontrolerzy wezmą pod lupę także zasady i procedury sterowania pociągami oraz działanie systemów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo na torach. Przewoźnicy kolejowi mogą spodziewać się kontroli samoczynnego hamowania pociągów, łączności, a nawet wyposażenia drużyn konduktorskich w aktualny i czytelny rozkład jazdy. Niedoinwestowany urząd, któremu brakuje kadry, ma podołać temu zadaniu w dwa tygodnie.

Poszkodowani w katastrofie mogą dostać odszkodowania od przewoźników

Minister administracji i cyfryzacji Michał Boni zapowiedział, że wystąpi do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o przyznanie specjalnych rent dla dzieci ofiar. Zarząd województwa małopolskiego zdecydował we wtorek o przyznaniu 3-letnich stypendiów dla dzieci z Małopolski, których rodzice zginęli. Stypendia, wynoszące 300 zł miesięcznie, zostaną przyznane niezależnie od wieku sierot.

Służby wojewody śląskiego poinformowały natomiast, że poszkodowani oraz ich rodziny mogą ubiegać się o odszkodowania od przewoźników. W przypadku pasażerów Przewozów Regionalnych procedura ma być prowadzona poprzez centralę spółki lub poszczególne jej zakłady w regionach. Pasażerowie PKP Intercity powinni załatwiać odszkodowania bezpośrednio przez ubezpieczyciela - PZU.

We wtorek wieczorem wznowiono ruch na jednym torze

We wtorek o godzinie 19:34 wznowiono ruch pociągów na jednym z dwóch torów uszkodzonych podczas sobotniej katastrofy. O 19:34 przejechał pociąg ekspresowy Intercity "Sawa" relacji Warszawa-Kraków - powiedział rzecznik Grupy PKP Łukasz Kurpiewski.

Pociągi poruszające się po naprawionej linii, na odcinku, gdzie doszło do wypadku, zwalniają do 60 km/h. Na sąsiednim torze wciąż trwają bowiem prace. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ruch na drugim torze zostanie wznowiony w środę około godziny 15.

W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.Zobacz specjalny raport dotyczący katastrofy