Nawet trzech ministrów może być zaangażowanych w poszukiwanie lekarstwa na złe prawo o dodatkowym ubezpieczeniu szpitali - dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz. Od nowego roku resort zdrowia nałożył na szpitale obowiązek kupowania dodatkowych polis od zdarzeń medycznych, które oferuje tylko PZU.

Ubezpieczyciel proponuje zawyżoną stawkę, na której opłacenie nie stać szpitali. Próby przekonania PZU do jej obniżenia nie przyniosły na razie rezultatu. Rząd ma jednak plan awaryjny. Może wziąć na siebie część ryzyka związanego z wypłatą ewentualnych odszkodowań za błędy lekarzy. I tu pojawia się problem.

Zdaniem przedstawicieli PZU ryzyko jest trudne do określenia i dlatego składki muszą być wysokie. Firma zasłania się obowiązkiem oferowania produktów przynoszących zysk i ewentualnymi karami od KNF-u. Rząd z kolei musi się spieszyć, bo prawie miesiąc temu nałożył na szpitale obowiązek, z którego placówki nie są w stanie się wywiązać.

Do tej pory "łatać dziurę" w szpitalnych budżetach próbowali: minister zdrowia z ministrem skarbu. Ich działania nie przyniosły jednak większego skutku. Teraz, by wprowadzić rządowe gwarancje, potrzebna będzie jeszcze zgoda ministra finansów.

Dyrektorzy szpitali twierdzą, że stawki ubezpieczenia są za wysokie

W Małopolsce niektóre duże szpitale przyjmują tę jedyną na rynku ofertę, ale dyrektorzy małych placówek przyznają, że ich na to nie stać. Stawki ubezpieczenia wahają się od 150 tysięcy do pół miliona złotych. I tak na przykład duży szpital im. Narutowicza ma zapłacić 350 tysięcy złotych w czterech ratach. Ale już 16-łóżkowy oddział chirurgiczny w Nowej Hucie otrzymał propozycję wykupienia polisy za 200 tysięcy złotych - płatne w jednej racie. Ta kwota to jedna szósta całego kontraktu z NFZ.