Wydziały komunikacji w całym kraju nie mogą sprawdzić, czy kierowcy ciężarówek rzeczywiście ukończyli niezbędne kursy kwalifikacji. Wydając prawa jazdy, muszą im wierzyć na słowo. To wina Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które nie nadało odpowiednich uprawnień wydziałom komunikacji.

Co ciekawe zaświadczenia o odbyciu okresowych kursów kwalifikacji do bazy danych zgłaszają ośrodki szkolenia kierowców, dane więc są w systemie, ale urzędnicy nie mają do nich dostępu. Mamy zaufanie do obywateli, ale nie mamy możliwości zweryfikowania prawdziwości zaświadczeń - przyznaje Dariusz Bogusz, dyrektor lubelskiego wydziału komunikacji. Druki, na których wystawiane są zaświadczenia nie są nawet drukami ścisłego zarachowania. Gdyby takimi były nawet bez dostępu do komputerowej bazy danych system byłby bezpieczniejszy. Każdy z ośrodków szkolenia kierowców miałby druki o określonych numerach i nie byłoby najmniejszych problemów z ich identyfikacją. Nie byłoby możliwości, żeby któryś numer się powtórzył. Wszelkie próby podrobienia, o ile oczywiście ktoś by się pokusił, można by szybko wychwycić - mówi Bogusz.

Druk zaświadczenia o odbyciu szkolenia okresowego można wydrukować ze strony ministerstwa. Przy obecnej technice problemem nie jest zrobienie pieczątek. Były w kraju przypadki, że fałszowano zaświadczenia o odbyciu kursu na prawo jazdy. Ten proceder w przypadku jednej z lubelskich szkół polegał na tym, że klient wykupił jedną godzinę jazdy, żeby uzyskać wzór pieczątek, później zrobił własne i sprzedawał gotowe zaświadczenia. Policja w całym kraju ujawniła 26 sfałszowanych dokumentów. W przypadku kursów okresowych dla kierowców zawodowych możemy mieć do czynienia z analogiczną sytuacją, bo system jest tak samo dziurawy. O ile w przypadku kursów na prawo jazdy od przyszłego roku wejdzie w życie karta kierowcy wydawana w wydziale komunikacji, o tyle w sprawie szkoleń okresowych na razie nie zapadły żadne decyzje. Ministerstwo zna problem od dłuższego czasu - twierdzi Bogusz.

A pokusa fałszerstwa może o tyle kusić, że kurs okresowy kosztuje od 400 do 700 złotych i trwa 35 godzin. Może nie chodzić tu tyle o pieniądze co o tydzień, w trakcie którego kierowca nie może pracować. Nikogo co prawda nie przyłapano, ale pewności, czy ktoś nie skorzystał z tej luki nie ma. Najważniejsze, żeby ministerstwo stworzyło przepisy, żebyśmy te dokumenty mogli weryfikować - mówi Bogusz.

Dziurawy system to błąd urzędników Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dopiero 9 lutego, a więc kilkanaście dni temu resort ogłosił przetarg na rozbudowę systemu CEPiK. Zwycięzca ma zostać wyłoniony w marcu. Rzecznik MSW Małgorzata Woźniak przyznaje, że urzędnicy zaspali. Dodaje, że dopiero pod koniec roku poprawiony system zacznie działać. A uściślając, że resort chciałby, by stało się to do końca roku.

Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, w skrócie CEPiK, zawiera dane oraz informacje o pojazdach i ich właścicielach. Są w nim także m.in. informacje o kradzieżach pojazdów lub ich odzyskaniu, zatrzymaniu dowodów rejestracyjnych czy zakazie prowadzenia pojazdów. Tyle teorii.