Nikt nie poniesie odpowiedzialności za brak rozporządzenia o badaniach diagnostycznych pojazdów m.in. policji i wojska. Budżet stracił przez to minimum kilkaset tysięcy złotych - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Taką decyzję podjął szef MSWiA.

Minister Miller przyjął wyjaśnienia, że był to efekt przedłużających się uzgodnień międzyresortowych. Dlatego nie będzie postępowania w tej sprawie - mówi rzeczniczka prasowa resortu spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak.

Od 1 maja do 18 lipca auta policji, armii i wszystkich pozostałych służb nabijały kasę komercyjnym stacjom diagnostycznym. W tym czasie nasi diagności przychodzili do pracy pić kawę - podkreśla urzędnik ministerstwa.

Wszystko przez to, że na początku maja przestało obowiązywać rozporządzenie określające warunki badań technicznych pojazdów armii, policji, straży pożarnej. Aby państwowe stacje mogły dalej prowadzić badania, powinno powstać nowe podpisane przez szefów: MSWiA i MON.

Jednak z Biuletynu Informacji Publicznej wynika, że w obydwu ministerstwach prace rozpoczęły się dopiero w czerwcu. Ostatecznie nowe regulacje zostały przyjęte 11 lipca, a weszły w życie tydzień później.

Według nieoficjalnych informacji, w samej policji to opóźnienie kosztowało około 200 tys. zł. Tylko nieco mniejsze kwoty musiały wyasygnować armia, straż pożarna i stacje pogotowia.