Urzędniczy absurd opisuje w swoim czwartkowym wydaniu "Fakt". Gazeta przytacza historię mężczyzny, który uszkodził auto wjeżdżając w dziurę w jezdni, ale odszkodowania za starty na razie nie dostanie, bo... nikt się nie przyznaje do drogi.

Do zdarzenia doszło w Trzebiatowie. Mężczyzna jadąc po jednej z ulic najechał na głęboką na 30 cm dziurę w jezdni. Miał pękniętą oponę i pokrzywioną felgę. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce, spisali notatkę i kazali zgłosić się do zarządcy drogi.

Jak się okazało, uszkodzona została jednak nie tylko opona i felga, ale również zawieszenie. Straty wyceniono na 10 tys. złotych.

Na razie jednak do drogi nikt się nie przyznaje. Dyrektor Zachodniopomorskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich twierdzi, że trasa została przekazana gminie. Gmina natomiast twierdzi, że radni nie zgodzili się na przejecie drogi i odsyła z powrotem do ZZDW.

Właściciel auta ze sprawą ma zamiar iść do sądu.

Więcej w czwartkowym "Fakcie". Ponadto w numerze:

- Drożejące leki

- Polscy studenci jadą na Florydę