O krok od tragedii w Rumii na Pomorzu. Dwie kobiety idące ulicą zauważyły zwisającą z balkonu 5-letnią dziewczynkę, kurczowo trzymającą się barierki od strony ulicy. Gdy dziecko straciło siły i zaczęło spadać - złapała ją jedna ze stojących pod balkonem kobiet. Dziewczynce nic się nie stało.

O krok od tragedii w Rumii na Pomorzu. Dwie kobiety idące ulicą zauważyły zwisającą z balkonu 5-letnią dziewczynkę, kurczowo trzymającą się barierki od strony ulicy. Gdy dziecko straciło siły i zaczęło spadać - złapała ją jedna ze stojących pod balkonem kobiet. Dziewczynce nic się nie stało.
zdjęcie ilustracyjne /Daniel Pączkowski /Archiwum RMF FM

Dwie kobiety z Rumi szły do pracy, gdy zauważyły wiszące nad ich głowami dziecko. 5-letnia dziewczynka kurczowo trzymała się barierki na drugim piętrze. Kobiety zareagowały błyskawicznie: jedna z nich wbiegła do budynku i próbowała odnaleźć mieszkanie, z którego wyszło dziecko, druga - stała pod balkonem pilnując, żeby dziewczynka nie spadła na ziemię.

Gdy 5-latka straciła siły, tuż nad ziemią złapała ją stojąca pod balkonem kobieta. Obie się przewróciły, dziecku na szczęście nic się nie stało. Do szpitala trafiło profilaktycznie.

Wiadomo już, że 5-latka była sama w domu. Jej mama pracowała, tata odprowadzał rodzeństwo do szkoły. W domu nie było go tylko chwilę.

Rodzina nie była znana policji. Wstępnie mówi się o nieszczęśliwym wypadku.

Kobiecie, która złapała dziecko nic się nie stało. Mieszkanka Rumi chce zachować anonimowość.

Wszystkie szczegóły tej sytuacji - pod nadzorem prokuratora - wyjaśnia teraz policja.

APA