Najokrutniej karała najsłabszych. Zastraszanie, poniżanie, wysyłanie boso na mróz, zastrzyki jako tortura. Była ordynator oddziału dla młodzieży szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim wciąż pracuje jako psychiatra. Bezkarna od pięciu lat - o bulwersującej sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".

W dzienniku czytamy m.in. wstrząsającą relację byłej pacjentki szpitala - Hani: 

Ordynator kazała związać jednego chłopca. Był grzeczny, ale gruby i lekko upośledzony, dlatego z niego szydziła. Leżał związany, załatwiał się pod siebie, w końcu materac przeciekł i siki zaczęły się lać na podłogę. Później każdy mógł podejść i go uderzyć. Niektórzy salowi chcieli się przypodobać ordynator, więc zaczęli bić Roberta sznurami.

Opisany oddział XXIII szpitala psychiatrycznego powstał w styczniu 2009 r., jego ordynatorem od początku była Anna M. Jak zaznacza dziennik, sądy z całej Polski kierują tam dziewczyny i chłopców w wieku 13-18 lat z zaburzeniami emocjonalnymi lub psychicznymi. Psycholodzy dziecięcy zwracają jednak uwagę, że na takie oddziały często posyła się młodych ludzi skrzywdzonych przez dorosłych, nadwrażliwych, którzy usiłują przyciągnąć uwagę rodziców lub nauczycieli, buntując się, dokonując prób samobójczych lub samookaleczeń - czytamy. 

W listopadzie 2010 r. w reakcji na list pracownicy Biura Rzecznika Praw Dziecka skontrolowali oddział XXIII. W izolatce zastali Cezarego, który był unieruchomiony przez 1871 godz. W raporcie z kontroli opisali wiele przypadków zastraszania pacjentów, poniżania, kopania, usypywania uzależnionym od narkotyków "ścieżek z cukru" z rozkazem: "Wciągnij!". Za złe zachowanie robiono dzieciom zastrzyki z soli fizjologicznej.

Cały wstrząsający reportaż przeczytacie w najnowszym wydaniu "Gazety Wyborczej".

(mal)