Co posłowie robią w Sejmie, to mniej więcej wiemy; w gmachu na Wiejskiej są bacznie obserwowani. Ale jak wygląda parlamentarna praca w terenie? Postanowiliśmy to wczoraj sprawdzić. Okazało się, że "dyżur jest, posła nie ma"...

Reporterzy RMF wyruszyli w Polskę, zapukali do kilku biur poselskich. Efekt tej inspekcji na bieżąco mogliście sprawdzać na naszych stronach www. Dziś podsumowanie akcji.

W Krakowie odwiedziliśmy m.in. biuro posła LPR Marka Kotlinowskiego. Niestety nie zastaliśmy go (podobnie było zresztą i dzisiaj). Ale jak się okazało, poseł opuścił Kraków, gdyż do Warszawy wezwały go niecierpiące zwłoki sprawy państwowe. O tym poinformował nas asystent parlamentarzysty.

Następna szansa na spotkanie posła za niecały tydzień. W poniedziałek poseł LPR powinien – choć nie jest to przesądzone - pojawić się w swoim krakowskim biurze poselskim.

Podobnie jak w Krakowie pusto było także w katowickim biurze pani senator Genowefy Grabowskiej. Dziś jednak – jak zapewnił reporter RMF, który jej siedzibę odwiedził już po raz kolejny – wchodzi się bez najmniejszych problemów. Zresztą już wczoraj – po porannej interwencji RMF – można było w budynku zastać pracowników biura.

Wówczas to nasz reporter dowiedział się, że średnio w tygodniu panią senator odwiedza 10 osób, mogą korzystać m.in. z Internetu, zamówić potrzebne dokumenty. Sporo osób przychodzi tu także, by poskarżyć się na funkcjonowanie administracji państwowej.

W Sopocie odwiedziliśmy z kolei zbiorcze biuro posłów PO z Pomorza, urzęduje w nim m.in. Donald Tusk. Ale zgodnie z przysłowiem, gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść – w budynku o godz. 9 nikogo nie zastaliśmy. Przed godz. 11 pojawili się pracownicy biura, którzy przyjmują interesantów, a ich prośby przekazują parlamentarzystom.

Gdy już głośno było o akacji RMF, także Donald Tusk pojawił się w Sopocie, nasz reporter mógł mu więc zadać nurtujące go pytanie: Skoro PO domaga się zmniejszenia liczy posłów i senatorów, to czy w geście demonstracji któryś z nich złoży mandat? Złożenie mandatu przez kogokolwiek z posłów z jakiejkolwiek partii, powoduje że następny wchodzi w jego miejsce i że płatnik podatków dalej utrzymuje nawet wakat.

Na składanie mandatów trudno więc liczyć...

Wczoraj z kolei w Warszawie reporter RMF próbował skontaktować się z posłem PiS-u Ludwikiem Dornem. Najpierw odwiedził jego biuro poselskie, jednak tam zastał tylko asystenta parlamentarzysty, który oświadczył mu, że poseł Dorn, nie jest zwykłym posłem, jest także przewodniczącym klubu i w związku z tym ma inne obowiązki na terenie Sejmu, nawet w poniedziałki.

Dlatego też reporter RMF udał się do Sejmu, gdzie w końcu udało mu się uzyskać odpowiedź, dlaczego posła nie ma tam, gdzie być powinien, czyli w biurze poselskim, na straży. Nie ma większego sensu siedzieć przez parę godzin w poniedziałek i przyjmować wyborców nieselektywnie. Jest mój asystent pan Owsianko, który dokonuje pewnej wstępnej selekcji, bo - to też trzeba sobie zdawać sprawę - jest zbiór zróżnicowany – wyjaśniał Dorn. (Dziś do redakcji RMF przyszedł faks z biura poselskiego posła). Wszak zdarzają się maruderzy i pieniacze, którzy tylko zabierają cenny czas. Tak więc widać, że poseł Dorn nie ma czasu dla wszystkich, ale jak ktoś będzie miał konkretną sprawę przejdzie ona przez asystenckie sito.

11:20