Pielęgniarki ze szpitala im. Barlickiego w Łodzi, które zostały zwolnione dyscyplinarnie z pracy za kierowanie strajkiem, mogą wrócić do pracy. Tak zadecydował łódzki sąd okręgowy w procesie odwoławczym. Szpital ma też wypłacić im wynagrodzenie za czas, przez który były bez pracy.

Pielęgniarki, działaczki z zakładowego związku zawodowego w łódzkim szpitalu im. Barlickiego, zwolnione dyscyplinarnie przez dyrektora, zostały przywrócone na swoje stanowiska pracy. Wyrok jest prawomocny, co oznacza, że już jutro kobiety będą pracowały w szpitalu.

Na walkę o dotychczasowe miejsca pracy zdecydowały się trzy z czterech zwolnionych kobiet. Jedna znalazła pracę w innej placówce zdrowia i nie chce już wracać do szpitala im. Barlickiego. Przewodnicząca zakładowego związku zawodowego i druga pielęgniarka wracają na stanowiska, które poprzednio zajmowały. Przewodnicząca nadal będzie kierować związkiem zawodowym, a druga siostra wróci do pracy na szpitalnym oddziale. Sąd zadecydował również, że szpital ma wypłacić jednej z pielęgniarek prawie 50 tys. zł, drugiej ponad 16 tys. zł, a trzeciej prawie 7 tys. zł odszkodowania za bezprawne zwolnienie z pracy.

Sąd pierwszej instancji uznał, że pielęgniarki powinny być przywrócone do pracy, ale wtedy decyzję zaskarżył szpital. Pretekstem do zwolnienia pielęgniarek było to, że kobiety zorganizowały strajk, który naraził szpital na milionową stratę, czyli działały na szkodę placówki. Zdaniem dyrektora, protest pielęgniarek był nielegalny, bo w referendum strajkowym głosowały tylko siostry, a nie cały personel szpitala.

Do protestu w "Barlickim" doszło we wrześniu 2008 r. Pielęgniarki domagały się podwyżki płac. Chciały zarabiać 2-3 tysiące złotych. Po zakończeniu strajku dyrektor szpitala zgłosił kwestię nielegalności strajku do prokuratury. Prokuratura uznała, że strajk był nielegalny, bo nie dochowano terminu powiadomienia pracodawcy o rozpoczęciu strajku. Poza tym śledczy uznali, że w referendum strajkowym wzięło udział mniej niż 50 proc. załogi. Siostry zapewniały, że organizując protest, były przekonane, że jest on legalny, bo taką opinię radcy prawnego miały. Po przedstawieniu kobietom zarzutów dyrekcja szpitala zwolniła je dyscyplinarnie. Dziś są uznał, że powinny wrócić do pracy.