„Minister zdrowia dąży do likwidacji szpitali a droga do tego celu jest skrajnie nieodpowiedzialna" - tak dyrektorzy szpitali powiatowych piszą w apelu do premiera Mateusza Morawieckiego. Domagają się wyrównania kosztów funkcjonować szpitali, które ich zdaniem powstały głównie przez podwyżki przyznawane kolejnym grupom zawodowym, bez zapewnienia szpitalom źródeł finansowania.

Oceniają, że sytuacja budżetowa szpitali pogorszyła się o co najmniej 250 milionów - w ciągu ubiegłego roku, ale to dane tylko ze stu palcówek. Placówki, które do niedawna nie notowały strat, dzisiaj je przynoszą.

Na 100 szpitali, które dały nam pełne dane, tylko 10 się bilansowało. Nie utrzymamy tego dłużej, doszliśmy do ściany - mówi starosta bielski i prezes związku powiatów Andrzej Płonka. Jak twierdzi, powiaty są zbyt biedne, by zasypać dziurę i uratować szpitale.

W związku z tym dyrektorzy szpitali planują akcję informacyjną, by pacjenci wiedzieli, w jakiej kondycji jest ich najbliższa lecznica. Mają zostać poinformowani, że grozi jej likwidacja, bo procedury są za nisko wycenione, a minister obiecując kolejne podwyżki - nie daje na to dość pieniędzy.

To nie jest straszenie, że szpitale wreszcie się zaczną zamykać. Pytanie, które pierwsze - ostrzega prezes związku szpitali powiatowych Waldemar Malinowski. Dyrektorzy powtarzają swoje żądanie  - chcą podwyżki wycen  o 15 procent. Minister miał ostatnio obiecać tylko 5-procentową podwyżkę.

Minister zdrowia: Nasze szacunki są mniejsze

"Do końca marca wyliczymy o ile wzrosną wyceny świadczeń na najbardziej deficytowych oddziałach" - tak zapowiada minister zdrowia i dodaje, że podwyżka będzie wyliczana od 1 marca albo nawet wstecznie od 1 stycznia.

15 procent to jest gigantyczna skala i myślę, że nasze szacunki są troszkę mniejsze, ale myślę, że nie takie całkiem małe, w związku z tym nie będziemy w tej chwili, dopóki jeszcze trwają rozmowy o tym mówić, natomiast na pewno skutek i efekt będzie co najmniej od 1 marca, jeżeli nie od 1 stycznia - mówi Łukasz Szumowski.

Dyrektorzy szpitali odpowiadają, że tylko na pokrycie strat z ubiegłego roku konieczny jest wzrost wycen o 10 procent, a minister już obiecuje podwyżki kolejnym grupom.

To jest sytuacja bardzo niebezpieczna i ten kto zarządza czymkolwiek wie, że przedsiębiorstwa z takim udziałem kosztów wynagrodzeń nie da się utrzymać - mówi Waldemar Malinowski.


Opracowanie: