Szef prokuratury rejonowej w Wołominie i wiceprokurator okręgowy dla Warszawy-Pragi zostali odwołani. To pierwsze decyzje ministra sprawiedliwości, który obiecał zająć się zaniedbaniami w śledztwie dotyczącym zabójstwa braci Cz.

Chodzi przede wszystkim o naruszenie wytycznych, które minister sprawiedliwości wydał kilka miesięcy temu zobowiązując wszystkich prokuratorów do występowania do policji o ochronę świadków w sytuacji realnego ich zagrożenia. Postępowanie było prowadzone w sposób niewłaściwy. Nadzór nad postępowaniem policji był nadzorem absolutnie nie przystającym do charakteru sprawy o zabójstwo, o zabójstwo dokonane z użyciem broni - mówił minister Ziobro.

Prowadzący sprawę oprócz naruszenia wytycznych dopuścili się też uchybień w samym toku dochodzenia, np. wszystkie czynności w sprawie zabójstwa zlecili policji. Nie wziął w nich udziału żaden prokurator, co jest odstępstwem od reguł pracy prokuratora.

Sprawa uchybień, niedociągnięć i zaniedbań w tym śledztwie będzie przedmiotem osobnego śledztwa, które poprowadzi inna prokuratura, spoza apelacji warszawskiej – zapowiedział Zbigniew Ziobro. Zaznaczył, że stosowne polecenie zostało już wydane.

Minister sprawiedliwości osobiście zajął się sprawą po spotkaniu z Mariuszem Cz. - bratem zastrzelonych w Wołominie mężczyzn. Obiecał mu, że zostaną wyciągnięte konsekwencje.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapewnił mnie, że polecą głowy w tej sprawie i zostaną wyciągnięte daleko idące wnioski; że będzie w tej sprawie bezkompromisowy - powiedział po wyjściu z resortu sprawiedliwości Mariusz Cz. Jestem podbudowany tą rozmową; jestem wdzięczny panu ministrowi. On poważnie podchodzi do tej sprawy, i mam nadzieję, że tak będzie nadal .

Mariusz Cz. twierdzi, że jego rodzina nie otrzymała policyjnej ochrony, choć o nią prosiła. My nie tyle prosiliśmy, co błagaliśmy o pomoc – mówił przed południem w rozmowie z RMF FM Mariusz Cz., oskarżając jednocześnie prokuraturę o zaniedbania.

Zwracałem się do szefowej prokuratury w Wołominie, prokuratora prowadzącego, zastępcy szefa prokuratury okręgowej dla Warszawy Pragi, do komendy stołecznej… Tych nazwisk jest kilkanaście - wymienia Mariusz Cz. Nikt nie udzielił mi pomocy.

Brat zamordowanych mężczyzn z Wołomina nie zgadza się ze słowami komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego, który na naszej antenie tłumaczył, że pomocy nie udzielono, bo "trudno jest chronić kogoś, kto nie chce być chroniony".

To bzdura - podkreśla. I dodaje - boję się, że teraz najgorsi będziemy my, że prokuratura na nas zrzuci winę, na nas ofiary.

O zamordowanie braci Cz. podejrzewany jest 25-letni Michał Gruszczyński. Pierwszy z nich zginął dwa tygodnie temu w pubie. W sobotę na cmentarzu zamordowano drugiego. Według policji, pierwszy z braci zginął przypadkowo. Drugi – ponieważ na własną rękę szukał zabójcy.

Przeczytaj, co powiedział dziś dziennikarzom brat zamordowanych mężczyzn z Wołomina:

Mariusz Cz.: Wymiar sprawiedliwości wygaduje bzdury, że nie prosiliśmy o pomoc. Mam przy sobie pisma, w których proszę, błagam o pomoc. Przykład: Jednocześnie proszę o bezzwłoczne spowodowanie uruchomienia realnej pomocy i ochrony dla mnie i mojej rodziny. Jest nagrana moja rozmowa u dyżurnego komendy głównej policji. Mam nagrane rozmowy z prośbą o ochronę na telefonie komórkowym. Wygadują bzdury i boję się tego, że teraz najgorsi będziemy my, a prokuratura i wymiar sprawiedliwości na nas zrzucą winę, na nas – ofiary, i na policję, która jako jedyna robiła w ramach wymiaru sprawiedliwości cokolwiek w tej sprawie. Prokuratura zaniedbała wszystko i jestem tutaj po to, żeby minister wyciągnął daleko idące wnioski w tej sprawie, daleko idące konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych w tej sprawie.

Mógłby pan wymienić, do kogo zwracał się o pomoc?

Mariusz Cz.: Zwracałem się do szefowej prokuratury rejonowej w Wołominie, do prokuratora prowadzącego – prokuratora Wrotka, zwracałem się zastępcy szefa prokuratury okręgowej dla Warszawy Pragi, do oficera dyżurnego komendy głównej policji, do komendy stołecznej – nazwiska mogę wymienić wszystkich, jest ich kilkanaście, do oficera dyżurnego w Wołominie… Nikt nie udzielił mi pomocy. Zwróciłem się również i złożyłem skargę ustną, został spisany protokół w Prokuraturze Krajowej, w Ministerstwie Sprawiedliwości. Odebrała tę skargę delegowana do resortu sprawiedliwości sędzina czy prokurator, która też potraktowała mnie bardzo niepoważnie. Przyszło pisemko, które odebrałem w dniu śmierci mojego drugiego brata - w sobotę, czyli 15 minut przed tym, jak zginął. Pismo zwykłe, nawet nie listem poleconym, informujące mnie, że moja skarga została przekazana do prokuratury okręgowej, czyli do tej, która dotychczas nic nie chciała zrobić w sprawie. Więc jaki jest sens i gdzie ja się mogę udać? Muszę robić teraz spektakl ze śmierci moich braci i współpracować z mediami, bo tylko media mogą mi w tej sprawie pomóc, nikt więcej.

Jak pan traktuje słowa komendanta Kornatowskiego, który dzisiaj powiedział, że policja nie ma sobie nic do zarzucenia, policja zrobiła wszystko, co mogła, a rodzina zamordowanych nie zwracała się o pomoc.

Mariusz Cz.: Powtarzam po raz kolejny, że ja – nie znając wszystkich materiałów – obarczam w stu procentach prokuraturę za wszystko. Policji nie oskarżam, bo widziałem, jak pracowali. Być może jest coś, o czym nie wiem i być może zaniechali pewnych rzeczy. To, co mówi komendant jest wierutną bzdurą – potwierdzają to te pisma, te nagrania, o których mówiłem. To wszystko można sprawdzić. I każde takie słowa są kolejnym ciosem w moje plecy. Czuję, jakby ktoś wbijał mi nóż w plecy. Bo nie mogę cierpieć z powodu śmierci braci, bojąc się o swoje życie i swoich najbliższych. Muszę słuchać bzdur takich, jakie wygaduje komendant główny policji czy osoby inne, takie jak rzeczniczka komendy stołecznej, gdzie późnej rzecznik komendy stołecznej musiał to wszystko odwracać i przepraszać mnie. Zażądałem przeprosin dzisiaj w związku z wczorajszą wypowiedzią, że nie współpracowaliśmy. W komendzie stołecznej powiedziano mi, że nigdy w swojej karierze – naczelnik to stwierdził – nikt, żadna ofiara, żadna osoba, rodzina ofiary, nie współpracowała tak z policją, jak ja. Przekazałem im prawie wszystkich świadków. Wszystko. Większość rzeczy, które oni mają, mają dzięki mnie. Więc jak można mi mówić, że nie współpracowałem? Jak można mi mówić, że nie prosiłem o pomoc? Nawet na pogrzeb kamizelek kuloodpornych nam nie dali. Mój brat musiał sobie załatwić kamizelkę kuloodporną – nie wiem, skąd sobie załatwił – bo się bał po prostu. Siedział u mnie jak szczur ukryty na trzecim piętrze, prawie nie wychodził. Wychodził od dwóch dni, musiałem mieszkać gdzie indziej. Jak można mówić, że ja albo moi bracia nie chcieli ochrony? Mój brat nie był tak aktywny – ten, który zginął jako drugi – jak ja oczywiście, ale oczekiwał ode mnie tej pomocy i co godzinę mnie się pytał - Mariusz, co załatwiłeś? Co zrobili? Kiedy ochrona, kiedy kamizelki?. Więc mówienie takich bzdur jest ogromnym ciosem. To bardzo, bardzo boli.

Policja twierdzi, że pański brat, który zginął właśnie teraz w sobotę, nie chciał współpracować.

Mariusz Cz.: Wierutna bzdura. Policja twierdziła, czy prokuratura, że moi bracia widzieli moment zabójstwa mojego pierwszego brata. Jest to nieprawdą. Moi bracia, potwierdzili mi, że nie widzieli tego. Być może oni nie współpracowali w takim stopniu jak ja, ale na pewno nie odmawiali żadnej pomocy.

To była jeszcze inna wersja wydarzeń: że pan współpracował, a pański brat, który zginął w sobotę nie chciał tej ochrony.

Mariusz Cz.: Powtarzam po raz kolejny: chciał ochrony. Tylko on nie był tak aktywny w tym postępowaniu jak ja. Jakby reprezentantem rodziny byłem ja. Jaki był sens, żebyśmy my wszyscy trzej bracia, narażając siebie, kontaktowali się z policją, czy chodzili do komendy stołecznej? Chyba jako jedyny, jako głowa rodziny – najstarszy brat – wystarczyłem w tej sprawie. I w imieniu swoim i całej rodziny prosiłem. Więc po prostu błagam, nie kłamcie, nie brońcie własnych tyłków. Urzędnicy, ministrowie, komendanci policji. Nie kłamcie prokuratorzy. Ponieście odpowiedzialność. Miejcie odwagę powiedzieć, że zaniedbaliście, że po prostu nie zrobiliście nic w tej sprawie i nie obarczajcie mnie i moich świętej pamięci braci.

W tej chwili trwa obława na „Czuczu”. Boi się pan?

Mariusz Cz.: Oczywiście, że się boję. Boje się bardzo o siebie, a przede wszystkim o swoją rodzinę. Przede wszystkim, w pierwszym rzędzie o swoją rodzinę. A obława jest zbyt późno. Być może nie dojdzie do trzeciej tragedii.

Dzisiaj ma pan na sobie kamizelkę kuloodporną?

Mariusz Cz.: Tak, dzisiaj mam kamizelkę kuloodporną. Dzisiaj ją dostałem – za późno.