Maszynista, który w sierpniu ubiegłego roku w podolsztyńskim Gutkowie skierował pociąg na tor, którym z przeciwnej strony jechał inny skład, nie spowodował zagrożenia katastrofą kolejową. Sąd Okręgowy w Olsztynie podtrzymał wyrok pierwszej instancji.

20 sierpnia ubiegłego roku w olsztyńskim Gutkowie maszynista Edward S. skierował pociąg z Katowic na tor, którym z przeciwnej strony jechał pociąg z Elbląga. Według sądu okręgowego w Olsztynie oskarżonemu nie można przypisać zarzutu sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofa kolejową, gdyż takie zagrożenie musi być - jak ocenił sąd - realne, a nie abstrakcyjne. Tym samym sąd II instancji zgodził się z wyrokiem wydanym przez sąd rejonowy w Olsztynie w kwietniu tego roku.

Według prokuratury, maszynista w czasie jazdy rozmawiał przez telefon i przez to nie zauważył sygnału do zatrzymania pociągu. W Sądzie Okręgowym analizowano też zapis materiału audiowideo, o co wnioskowali śledczy. Według sądu jednak nie wniosło to nic nowego do sprawy.

Jak ocenił sąd okręgowy, mimo iż maszynista błędnie skierował pociąg z Katowic na tor, którym z przeciwnej strony jechał inny skład, nie doszłoby do katastrofy ponieważ maszynista tego ostatniego został o tym uprzedzony ok. 2,5 kilometra przed Gutkowem. Wypełniając polecenia dyżurnego dojechał wprawdzie do miejsca, w którym zatrzymał się nieprawidłowo jadący pociąg, ale nie było żadnego zagrożenia zderzenia się obu pociągów. W obu składach znajdowało się 200 osób. Nikomu nic się nie stało. 

Poza tym - jak wskazał sąd - według świadków ruch na przejeździe kolejowym, przez który błędnie przejechał pociąg kierowany przez Edwarda S. był o tej porze niewielki i dlatego - jak ocenił sąd - nie było potencjalnego zagrożenia, że pociąg najedzie na jakikolwiek samochód przejeżdżający przez tory. W tym miejscu znajduje się bowiem dzielnica przemysłowa, a nie osiedle mieszkaniowe - wskazał sąd.

(mal)