Jesteśmy przygotowani, czuwamy - powiedziała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, pytana o gotowość miasta na ewentualne skutki zrzutu ścieków do Wisły po awarii, do której doszło w stolicy.

W czwartek wieczorem Dulkiewicz była gościem stacji telewizyjnej Polsat. Prezydent Gdańska była pytana m.in. o to, czy miasto jest przygotowane na ewentualne zagrożenia wynikające z awaryjnego zrzutu ścieków do Wisły w Warszawie. Awaria zaskoczyła wszystkich, bo tak jest z awariami i z wypadkami. Ja bardzo wcześnie rano wczoraj otrzymałam już telefon od pana prezydenta Rafała Trzaskowskiego uprzedzający i informujący o tej sytuacji - powiedziała Dulkiewicz.

Dodała, że po tym telefonie "od razu powiadomiła zarządzanie kryzysowe w Gdańsku". Więc jesteśmy przygotowani, czuwamy. Natomiast słuchajmy też tego, co mówią fachowcy. Dzisiaj mówienie o tym, jaki będzie skutek tej awarii, jest czymś szalenie przedwczesnym. Być może będzie tak, że to, co dopłynie do Gdańska, tak naprawdę nie wywoła tak dużego ekologicznego skutku - dodała.

Dopytywana przez dziennikarza, czy dowiedziała się o awarii wcześniej niż rząd, Dulkiewicz odpowiedziała, że tego nie wie. Nie wiem, o której pan prezydent Trzaskowski poinformował rząd. Ja nie wiem, czy to jest dzisiaj tematem do dyskusji. Dzisiaj najważniejsze jest, żeby jak najszybciej ustalić przyczyny awarii, usunąć ją i zajmować się usuwaniem skutków - dodała.

"Nad pamięcią Westerplatte należy rozmawiać"

Dulkiewicz była też pytana o to, dlaczego nie pojawi się na planowanym na niedzielę symbolicznym wmurowaniu kamienia węgielnego pod Muzeum Westerplatte i Wojny 1939, które rząd dzięki ustawie m.in. na terenach przejętych od miasta Gdańsk, chce zbudować na półwyspie. Prezydent odpowiedziała, że podczas procedowania ustawy, "bardzo jasno starała się mówić o tym, że nad pamięcią Westerplatte należy rozmawiać, należy dyskutować, należy wspólnie zastanowić się, jak ta pamięć ma wyglądać".

Dodała, że "dzisiaj nikt z nas nie wie", jak będzie wyglądało muzeum, pod które kamień węgielny ma być wmurowany. Ja nie widziałam koncepcji. Pan minister Sellin już wielokrotnie mówił, że będzie rozpisany konkurs międzynarodowy. Ja nie wiem, pod co wmurowujemy kamień węgielny. (...) Kamień węgielny wmurowuje się pod konkretną, wiadomą rzecz, a dzisiaj kamień węgielny, który ma być w murowany 1 września, tak naprawdę nie wiemy, pod jaką instytucję - dodała.

Dulkiewicz powiedziała, że opinia publiczna "nie zna opowieści historycznej", którą ma prezentować planowane muzeum. Zaznaczyła, że jeśli "Polki i Polacy mają sfinansować" tę instytucję, "to chyba powinni wiedzieć, w czym biorą udział". Dlatego wydaje mi się, że moja obecność czy obecność moich zastępców, czy współpracowników przy takim wydarzeniu byłaby podpisaniem się i zgodą na to, jak ma to coś, to upamiętnienie, wyglądać, a tego po prostu nie wiemy - powiedziała.

"Wydatki rosną w tempie gigantycznym"

Dulkiewicz została też zapytana, czy podtrzymuje krytyczne uwagi, jakie zamieściła na Twitterze po zapowiedzi rządu dotyczącej planowanego na przyszły rok zrównoważonego budżetu. Po raz pierwszy w roku szkolnym obecnym - 2019/2020 - wydatki gdańszczan, budżetu miasta Gdańska (na oświatę) przekroczą 1 miliard złotych. To jest jedna trzecia budżetu miasta. Wydatki rosną w tempie gigantycznym, a mniej niż połowa z tego miliarda - około 457 milionów - będzie pochodziło z subwencji oświatowej, czyli tego, co budżet państwa powinien - zgodnie z przepisami - wkładać jako finansowanie edukacji w samorządach - mówiła.

Dzisiaj prawda wygląda tak, że miasto Gdańsk, ale także inne samorządy, to tak naprawdę one finansują edukację, a rząd jedynie dopłaca - podkreśliła dodając, że w ubiegłym tygodniu, w czasie spotkania z samorządowcami, minister edukacji Dariusz Piontkowski, "ze zdumieniem przecierał oczy, kiedy dowiedział się, że już kilkaset gmin w Polsce jest zagrożonych bankructwem ze względu na koszty związane z edukacją, w tym podwyżki dla nauczycieli, które skądinąd są słuszne, ale są z kieszeni samorządu".

We wtorek rano doszło do awarii jednego z kolektorów, przesyłającego ścieki z części lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni "Czajka". Nieczystości skierowano do drugiego z kolektorów, który jednak w środę przestał funkcjonować. Wskutek awarii zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji podjął decyzję o kontrolowanym zrzucie nieczystości do Wisły - do rzeki trafia 3 tys. litrów nieczystości na sekundę.