Utrata pracy grozi nawet kilku tysiącom osób, jeśli wirus upadłości firm drogowych na dobre zainfekuje branżę kolejową. Mamy już początek epidemii, czyli wniosek o upadłość jednego z największych wykonawców remontów torów - firmy PNI. Jeśli nie uda się uratować kontraktów, które ta firma realizuje, Polska może też stracić gigantyczne unijne pieniądze na kolej.

Zobacz również:

Problemy, które dotykają teraz branżę firm kolejowych są analogiczne do tych, które miały firmy drogowe. Część firm poobijanych w kontraktach drogowych postanowiła zawalczyć o remonty torów. Na tym rynku wzrosła konkurencja, więc firmy oferowały w przetargach zbyt niskie ceny. W efekcie kilka kontraktów już jest zagrożonych.

Największe kłopoty ma w tej chwili do niedawna potentat tego rynku, czyli PNI. Firma, której właścicielem do niedawna były PKP realizowała sporą część kontraktów remontów torów. W kilku przetargach firma zaoferowała bardzo niskie ceny, licząc, że nadrobi to sobie w przyszłości dodatkowymi zleceniami utrzymania linii kolejowej. Niestety firma zaczęła tracić płynność, a jej nowy właściciel, firma Budimex złożyła wniosek o upadłość układową.

W tej chwili toczą się negocjacje w sprawie ratowania dwóch najważniejszych kontraktów, jakie realizowała PNI. Chodzi o odcinek z Krakowa do Katowic i z Łodzi do Warszawy. Tę trasę już od kilku miesięcy podróżni powinni pokonywać w 65 minut, a teraz nie wiadomo nawet, czy uda się to osiągnąć do 2015 roku.

W konsekwencji Polska może też stracić sporą część unijnego dofinansowania na kolej, a po tym nie będziemy raczej mogli liczyć na zwiększenie tego finansowania w kolejnym unijnym budżecie.

Jeśli czarny scenariusz się spełni, pracę w branży kolejowej może stracić nawet kilka tysięcy osób.

Bankructw w branży budowlanej może być więcej

Liczba bankructw polskich firm rośnie rekordowo szybko. Od stycznia upadłość ogłosiło już 623 firm. To o prawie jedną czwartą więcej, niż przed rokiem - wynika ze statystyk sądów gospodarczych.

W tym roku zbankrutowały już 183 firmy z branży budowlanej. To niemal dwa razy więcej, niż przed rokiem i to jest pokłosie programu budowy autostrad przed Euro 2012. Okazało się, że nasze prawo w połączeniu z kryzysem potrafi skutecznie zniszczyć takie firmy.

Najgorsze jest to, że w gronie bankrutów znalazły się nie tylko małe przedsiębiorstwa, ale i wielkie firmy, które zatrudniały setki, tysiące ludzi - takie jak Hydrobudowa, czy DSS.

Ekonomiści ostrzegają, że najgorsze dopiero przed nami - w końcówce roku liczba bankrutów może się podwoić.