Kilka minut przed godz. 15 mieli odlecieć do Toronto, ale wciąż są w Warszawie. LOT odwołał kolejny rejs "samolotem marzeń". Z siatki połączeń wypadł dreamliner, który wczoraj miał awarię zasilania i przez to nie odleciał do Chicago. Samolot ten miał zawieźć 200 osób do Kanady.

Zobacz również:

  • Kilka minut po godzinie 10 z Okęcia wystartował dreamliner do Toronto. Z powodu usterki maszyna utknęła wczoraj na lotnisku, a wraz z nią - pasażerowie, których trzymano na pokładzie sześć godzin, zanim zapadła decyzja o przesunięciu lotu na dzisiaj. "Rozgardiasz, zero informacji. I ciągle mówiono nam, że za dwadzieścia minut. Później okazało się, że po prostu nie polecimy" - opowiada jeden z podróżnych. Również wczoraj anulowano rejs do Chicago drugiego polskiego dreamlinera. więcej

Władze LOT-u zapewniają, że maszyna w piątek wróci do siatki połączeń. Awarię zasilania usunięto i była nawet szansa, że samolot będzie gotowy na rejs do Toronto. LOT nie chciał jednak ryzykować powtórki środowej wpadki, gdy pasażerowie dreamlinera 6 godzin czekali na pokładzie samolotu na decyzję, czy polecą, czy nie. Teraz od razu zdecydowano o anulowaniu rejsu, poinformowaniu pasażerów z wyprzedzeniem i przebookowaniu biletów na inne loty.

Po godzinie 10 do Toronto odleciał natomiast drugi polski dreamliner, który w środę także utknął na Okęciu z powodu usterki. Mógł dzisiaj wystartować, bo - jak się okazało - miał tylko drobną usterkę systemu identyfikacji maszyny w powietrzu.

LOT: Tak się zdarza

Władze przewoźnika nie chcą mówić o uziemieniu dreamlinerów, tylko o zbiegu okoliczności. Tak się zdarza, to jest normalne, tak bywa. (...) Bezpieczeństwo jest kluczowe, trzeba wdrożyć odpowiednie procedury. Jeżeli pojawiła się jakakolwiek wątpliwość czy niepewność, to z tego powodu ten samolot nie poleciał - mówi Barbara Czajkowska z LOT-u.

Nie potrafi powiedzieć, jakie starty ponosi linia lotnicza w związku z odwołaniem dwóch rejsów za Ocean i przesunięciem jednego lotu ze środy na czwartek.