Wtorkowa prasa poświęca dużo miejsca kontrowersjom związanym z podatkami. Chodzi zarówno o nową opłatę, która miałaby być nałożona na użytkowników dróg krajowych, jak i o gorący spór wokół bankowej usługi money-back. Więcej szczegółów już teraz w naszym przeglądzie prasy.

"Gdy trzeba uzasadnić setki fotoradarów, kierowców wyzywa się od bandytów i drogowych zakał. Ale po cichu rząd wysysa z nich miliardy" - pisze wtorkowy "Fakt". Gazeta wraca do pomysłu posła PO Stanisława Żmijana, który chce wprowadzić nowy podatek obejmujący wszystkich kierowców jeżdżących po drogach krajowych. "Za każdy przejechany kilometr takiej drogi kierowca płaciłby tak samo jak dzisiaj ciężarówki na drogach ekspresowych" - wylicza. Zwraca też uwagę na to, że nakładający na kierowców kolejne restrykcje politycy często za kółkiem zmieniają się w piratów. "Hipokryci! Łamią prawo, a nas ścigają" - oburza się. Pokazuje przykłady Donalda Tuska i minister Elżbiety Bieńkowskiej, którzy w rządowych limuzynach poważnie naruszyli przepisy. Podkreśla, że żadne z nich nie poniosło kary za swoje drogowe wybryki.

Od bankowych premii trzeba odprowadzić podatek?

"Gazeta Wyborcza" pisze o sporze pomiędzy fiskusem a bankami. Chodzi o premie za zakupy, jakie dostają posiadacze niektórych kont osobistych. Skarbówka twierdzi, że od każdej takiej kwoty trzeba odprowadzić podatek, a gdy ktoś tego nie zrobi, musi liczyć się z wysoką karą. "Nie będziemy wysyłać PIT-ów" - sprzeciwiają się bankowcy. Co w tej sytuacji mają zrobić zdezorientowani klienci, skoro nawet eksperci nie są zgodni, jak powinno się postępować w tej sprawie? "Przeczytać w regulaminie banku, jaki charakter ma wypłacane przezeń świadczenie. Jeśli jest to sprzedaż premiowa, to najpewniej jest zwolniona z podatku.W przeciwnym razie bank przyśle  informację, jaką kwotę trzeba wykazać w rocznym PIT i opodatkować" -wyjaśnia cytowana przez GW urzędniczka Krajowej Informacji Podatkowej.

Brunon K. nie trzymał materiałów wybuchowych na uczelni?

"Gazeta Polska Codziennie" wraca w swoim wtorkowym wydaniu do sprawy Brunona K. - krakowskiego naukowca zatrzymanego pod koniec 2012 roku za planowanie zamachu na Sejm. "Z wewnętrznej kontroli Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie wynika, że Brunon K. nie miał dostępu do materiału wybuchowego w ilości umożliwiającej zamach na polski parlament. Wyniki kontroli nie wskazują na fakt przechowywania materiałów wybuchowych na uczelni" - pisze, powołując się na informacje od poinformowała nas Izabeli Majewskiej, rzeczniczki uczelni, na której wykładał zamachowiec. Podkreśla też, że najnowszych ustaleń w tej sprawie nie chce komentować prokuratura. "Do chwili obecnej w śledztwie dotyczącym Brunona K. przesłuchano już kilkadziesiąt osób i przesłuchania są kontynuowane. Prokuratura oczekuje też na zamówione opinie biegłych z zakresu m.in. balistyki, badań komputerowych, daktyloskopii, chemii i materiałów wybuchowych oraz biologii - mówi "Codziennej" Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Od konkretnego i ostrego komentarza nie uchyla się za to Marek Opioła, poseł PiS-u i członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych."Ta sprawa to jedna wielka pokazówka" - ocenia. "W złym świetle stawia to prokuraturę i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która realizowała ten projekt. Były elementy, które wskazują na to, że próbowano za pomocą przecieków wpływać na ludzi i podgrzewać atmosferę, aby odtrąbić ogromny sukces prokuratury i ABW" - sugeruje.