Na rynek wchodzą masowo elektroniczne papierosy, które mogą zawierać substancje psychoaktywne charakterystyczne dla dopalaczy - twierdzi "Nasz Dziennik". "To kolejna próba wejścia tylnymi drzwiami na rynek nielegalnych substancji" - ostrzega prof. Mariusz Jędrzejko z Centrum Profilaktyki Społecznej w Warszawie.

Jak alarmuje gazeta, przez zupełny brak uregulowań prawnych, sprzedaż e-papierosów niepełnoletnim nie jest przestępstwem. W efekcie są one coraz bardziej popularne wśród uczniów szkół średnich.

"Nasz Dziennik" pytał w Głównym Inspektoracie Sanitarnym, Ministerstwie Zdrowia i Krajowym Biurze ds. Przeciwdziałania Narkomanii, czy są jakiekolwiek ośrodki, które monitorują ten rynek. Odpowiedział tylko GIS, który stwierdził, że kwestia kontroli rynku e-papierosów nie leży w jego kompetencjach. My zajmujemy się tylko tymi zwykłymi papierosami. Według mojej wiedzy, na terenie UE nie ma jednoznacznej kwalifikacji tego typu produktów, prace są w toku - podkreślił rzecznik GIS Jan Bondar.

(edbie)