Za utrwalacze w produktach, które mają w nazwie "domowe", wysokie grzywny płacą handlowcy. Nakłada je Inspekcja Handlowa - pisze "Rzeczpospolita". Takie produkty wcale nie są domowe czy babcine. Klienci są wprowadzani w błąd w czasie sprzedaży – wskazuje Helena Uścińska z Wojewódzkiego Inspektoratu IH w Warszawie.

Za utrwalacze w produktach, które mają w nazwie "domowe", wysokie grzywny płacą handlowcy. Nakłada je Inspekcja Handlowa - pisze "Rzeczpospolita". Takie produkty wcale nie są domowe czy babcine. Klienci są wprowadzani w błąd w czasie sprzedaży – wskazuje Helena Uścińska z Wojewódzkiego Inspektoratu IH w Warszawie.
Zdj. ilustracyjne / Jakub Kaczmarczyk /PAP

W ich składzie są substancje konserwujące czy aromaty, np. glutamin sodu, jakich w domu się nie dodaje – mówi Uścińska. A przecież mogą je chcieć kupić alergicy czy matki dla małych dzieci - zauważa.

Według ustawy o jakości handlowej artykułów rolnych za złe oznaczenie produktu i wprowadzenie go do obrotu IH może ukarać handlowców, hurtowników czy producentów. Oznacza to, że inspektorzy mogą nałożyć grzywnę w czasie swojego postępowania, jeśli odkryją, że skład takich produktów jest inny niż domowy.

Grzywny zaczynają się od 500 zł, a kończą na pięciokrotnej wysokości obrotu w danym punkcie. Jak tłumaczy Uścińska, wszystko zależy od stopnia zawinienia i szkodliwości czynu. Przyznaje jednak, że grzywny nakładane na handlowców nie są zbyt częste.

(mpw)