Pojawił się kolejny dokument, który może podważyć oświadczenie lustracyjne Aleksandra Kwaśniewskiego. Urząd Ochrony Państwa przesłał go do Sądu Lustracyjnego.

Letni wysyp dokumentów

Dokument został odnaleziony w czasie ostatniego weekendu. Informacji takiej udzielił szef UOP-u pułkownik Zbigniew Nowek. Uczestniczył on w obradach sejmowej spec-komisji, która uznała, że UOP nie złamał prawa w kwestii lustracji prezydenta. Zdaniem komisji popełniono jedynie uchybienia. Uchybienia UOP-u to na przykład nieprzesłanie Rzecznikowi Interesu Publicznego materiałów dotyczących Kwaśniewskiego oraz twierdzenie, że Kwaśniewski był zarejestrowany jako agent SB. Płk Nowek zaprzeczył też zarzutom, jakoby UOP był w tej sprawie sterowany z zewnątrz.

Według jednego z członków komisji, Jana Lityńskiego, UOP nie miał prawa do takich wniosków."Wnioski takie mógł jedynie przedstawić Sądowi Rzecznik po przeprowadzeniu procedury wyjaśniającej, zaś ostateczna opinię wyrazić może jedynie Sąd." - twierdzi Lityński. "UOP nie przesłał tych materiałów Rzecznikowi Interesu Publicznego mimo, że stosowne pismo Rzecznik wysłał w marcu tego roku. Uniemożliwiło to Rzecznikowi przesłuchanie świadków i zebranie innych dowodów w tej sprawie. Ten sposób postępowania mógł stwarzać wrażenie , że UOP uczestniczy w grze politycznej" - dodał Lityński.

Cytat

Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że UOP nie jest wykorzystywany w kampanii wyborczej
płk Zbigniew Nowek
Liderzy Sojuszu Lewicy Demokratycznej uważają natomiast, ża zwłoka Urzędu Ochrony Państwa w sprawie przekazania materiałów na temat Kwaśniewskiego, miała na celu wywołanie zamieszania w czasie kampanii prezydenckiej. "Fakty i dokumenty związane z postępowaniem lustracyjnym wobec Prezydenta świadczą, że mamy do czynienia z zaplanowaną intrygą i prowokacją" - twierdzi Zarząd Krajowy SLD.

"Kwaśniewski nie jest jednym z 3000 lustrowanych, ale najważniejszą osobą w państwie. I sprzeczność tkwi w tym, że z jednej strony nie potraktowano priorytetowo tej sprawy, a z drugiej strony bardzo szczegółowo i starannie szukano materiałów" - stwierdził jeden z liderów SLD i jednocześnie szef Komisji, Zbigniew Siemiątkowski. "Autorzy tej intrygi i ich mocodawcy postanowili nie dopuścić do wcześniejszego sprawdzenia oświadczenia lustracyjnego prezydenta RP, a w konsekwencji na podstawie mocno wątpliwych dokumentów wywołać zamieszanie lustracyjne wokół Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie kampanii wyborczej i nękać prezydenta maksymalnie długim procesem" - oświadczył Marek Borowski z SLD. Z zarzutami SLD nie zgadza się rzecznik rządu, Krzysztof Luft. "Trzeba w tej sprawie zachować więcej spokoju, bo liczyć się będzie przede wszystkim wyrok Sądu Lustracyjnego. Nie ma powodu do nadmiernej nerwowości" - uważa rzecznik.

Poszukiwanie zagnionych tajemnic

Nowek tłumaczył, że do tej pory urząd dostarczał Rzecznikowi Interesu Publicznego te dokumenty, które jednoznacznie dowodziły czyjejś winy i kłamstwa lustracyjnego. Archiwa dotyczące Aleksandra Kwaśniewskiego takie nie są, bowiem podejrzenia wzbudza przede wszystkim ten sam numer ewidencyjny tajnego współpracownika znajdujący się w rejestrze agentów i teczce paszportowej prezydenta, a poza tym niektóre z teczek jak mówił Zbigniew Nowek znaleziono dopiero w czerwcu tego roku. Podczas ostatniej rozprawy, na podstawie dokumentów przekazanych przez UOP , Rzecznik Interesu Publicznego powziął podejrzenie, że występujący w nich agent SB "Alek" i Aleksander Kwaśniewski to jedna i ta sama osoba.

14:30