Somalijskie piractwo, które narodziło się jako próba ochrony wybrzeży kraju przed nielegalnymi połowami ze strony dużych korporacji rybackich, przekształciło się w niezwykle dochodowy interes. Morscy przestępcy inkasują za uwolnienie porwanego statku i jego załogi średnio dwa miliony dolarów, a - jak twierdzą niektórzy - zatrudniają również swoistych księgowych, którzy zajmują się podziałem łupów. Dokąd trafiają więc pirackie pieniądze?

W Somalii coraz powszechniejsza jest opinia, że przestępczy proceder podtrzymywany jest przez potężne grupy klanów i biznesmenów z bazami w Kenii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Podejrzewa się, że pieniądze, pochodzące z okupów za uprowadzone jednostki, wykorzystywane są do przemytu ludzi oraz szmuglowania broni i narkotyków.

Istnieje również pogląd, zgodnie z którym część pirackich pieniędzy trafia do związanych z Al-Kaidą bojówek islamskich Al-Shabaab. Występują one przeciwko przejściowemu rządowi w Mogadiszu, jak i Etiopii. Grupa figuruje na amerykańskiej liście organizacji terrorystycznych.

Pojawiają się również teorie, jakoby piraci dzielili się wpływami z okupów z ważnymi somalijskimi urzędnikami.