Prokurator zapowiada apelację od wyroków na zabójców konwojentów w Sosnowcu. Głównego oskarżonego, który strzelał w trakcie napadu, sąd skazał na 15 lat więzienia. Jego kompani dostali wyroki: 8 i ponad 2 lat. Do brutalnego ataku doszło 6 lat temu.

Zbrodni dokonano z zimną krwią, dwóch ludzi zastrzelono w biały dzień dla 60 tysięcy złotych i dlatego wyroki wydają się rażąco niskie. Prokuratura domagała się dla głównego oskarżonego dożywocia z zastrzeżeniem, że o zwolnienie mógłby się starać po 35 latach.

Decyzja sądu wzbudziła sporo emocje. Nawet sędzia, co zdarza się niezmiernie rzadko, już po uzasadnieniu na sali sądowej, zwrócił się do rodzin zabitych konwojentów. Możemy mieć poczucie, że ogłoszony przed chwilą wyrok w waszym wewnętrznym przekonaniu, nie czyni zadość waszemu poczuciu sprawiedliwości.

Wszystko w najdrobniejszych szczegółach zaplanowali, ale myśleli o napadzie, a nie o zabójstwie – to pierwszy argument sądu. Ten, którego dziś skazano na 15 lat, strzelał, ale chybił – to kolejny fakt, którym sąd kierował się przy wydawaniu wyroku. Trzeci najważniejszy argument brzmi: śmiertelne strzały oddał mężczyzna, który nie żyje, bo niedługo po napadzie zginął od wybuchu bomby. Tak wyrok komentowała córka jednego z zabitych konwojentów:

Osiem lat więzienia dostał ten, który wszystko zaplanował, ale owego dnia nie strzelał, dwa lata ten, który w czasie śledztwa o wszystkim opowiedział. Na proces w areszcie czeka jeszcze jeden z bandytów. Będzie sądzony osobno, bo przez kilka lat ukrywał się w Hiszpanii.

W kwietniu 2002 r. bandyci napadli na konwojentów wiozących pieniądze jednej z sosnowieckich spółdzielni mieszkaniowych. Bez ostrzeżenia ostrzelali kabinę furgonetki. Spodziewali się ukraść ok. 450 tys. zł, ostatecznie skradli 60 tys. zł.