Nocne zmiany w składzie Rady Nadzorczej TVP zwiastują, że prezes TVP może stracić swą posadę. Po wczorajszych partyjnych targach, które poprzedziły wybór Sławomira Skrzypka, większość w radzie mają teraz przedstawiciele LPR i Samoobrony. A oni nie przepadają za Wildsteinem.

Na automatyczną i szybką utratę fotela prezesa TVP nie ma jednak co liczyć, bo żeby odwołać prezesa w 9-osobowej radzie, potrzeba większości 6 głosów. LPR i Samoobrona mają ich na razie 5.

Parasol ochronny nad prezesem TVP składa PiS. Choć oficjalnie liderzy tej partii umywają ręce i mówią, że prezesura telewizji to nie ich problem, to jeden z liderów tej partii zapewniał, że ani PiS, ani szefowa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie będą umierać za Wildsteina.

Symptomatyczna była wypowiedź Przemysława Gosiewskiego, który w porannym Kontrwywiadzie RMF mówił: Pan Wildstein ma wiele zalet, ale jest też problem, że kondycja finansowa telewizji jest gorsza niż można było to przewidzieć. Te sprawy wymagają na pewno dyskusji w radzie, w zarządzie.

Tych zarzutów wobec Wildsteina jest zresztą więcej. Dotyczą spraw programowych, pozycji publicystyki czy tempa budowy kanału informacyjnego. W tej chwili trwają więc poszukiwania ewentualnego następcy Wildsteina. Do schedy przymierzany jest prezes publicznego radia Krzysztof Czabański, ale być może pojawią się także inne nazwiska.