Przed Sądem Okręgowym w Kaliszu rozpoczyna się dziś proces 40-letniej b. pielęgniarki oddziałowej Renaty S. i 47-letniego b. ordynatora stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie w ubiegłym roku 53 pacjentów zaraziło się żółtaczką typu C.

Do przesłuchania jest 174 świadków. Ani ordynator, ani oddziałowa nie przyznają się do winy. Lekarz chciał dobrowolnie poddać się karze, ale prokuratura się na to nie zgodziła.

Prokuratura oskarżyła ich o nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego w procesie dializy i sprowadzenie przez to zagrożenia epidemiologicznego, niebezpiecznego dla zdrowia i życia dializowanych osób. Grozi im do ośmiu lat więzienia.

Według prokuratury, oskarżeni wykonywali zabiegi medyczne bez użycia jednorazowych rękawiczek, łamali zasady właściwego podziału wirusologicznego pacjentów oraz w sposób niedopuszczalny, z medycznego punktu widzenia, wpuszczali krew do krwioobiegu chorych niewymienianą i zainfekowaną rurką kapilarną.

Stanisław T. mówił przed sądem, że zarzuty wstrzykiwania chorym skażonej krwi i wielokrotnego stosowania jednorazowych rurek kapilarnych są absurdalne. Kapilary były wymieniane, bo nie nadają się do ponownego użycia. Skrzepnięta krew powoduje niedrożność rurki już po pierwszym zabiegu - tłumaczył były ordynator.

W trakcie śledztwa powołano biegłych z dziedziny nefrologii i chorób zakaźnych. Przesłuchano ponad 170 świadków, zgromadzono 10 tomów materiałów procesowych i około 10 tomów materiałów dokumentacyjnych. Od samego początku śledztwo nadzorowała Prokuratura Krajowa.