Upadł pomysł resortu nauki, aby czesne na niepublicznej uczelni można było częściowo odpisać od dochodu - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna". Takie rozwiązanie miałoby ułatwić dostęp do nauki na poziomie wyższym osobom mieszkającym poza aglomeracjami oraz uchronić uczelnie od skutków niżu demograficznego.

Propozycja zakładała, że pracujący student (lub jego rodzice) będzie mógł odliczyć od podstawy opodatkowania część wydatków poniesionych w związku z nauką na niepublicznej uczelni do z góry określonej kwoty.

"DGP" zwraca uwagę, że pomysł ulgi podzielił środowisko akademickie. Profesor Piotr Stec z Uniwersytetu Opolskiego, od początku nie był przekonany do tej inicjatywy. Skutki niżu demograficznego odczuwają także uczelnie publiczne. Na wielu kierunkach po rekrutacji zostaje sporo wolnych miejsc. Nie ma więc powodów, aby jego konsekwencje minimalizować jedynie w stosunku do uczelni prywatnych" - powiedział w rozmowie z “DGP".


Przedstawiciele uczelni prywatnych wskazują, że dla wielu uczących się osób byłby to wyraźny sygnał, że warto inwestować w naukę, a kształcenie jest na liście priorytetów rozwojowych państwa. Żałuję, że zrezygnowano z wprowadzenia tej ulgi - powiedział "DGP" prof. Robert Rządca z Akademii Leona Koźmińskiego. Zwrócił uwagę, że zarówno szkoły publiczne, jak i prywatne podlegają pod ustawę - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 1668 ze zm.). W konsekwencji mają takie same obowiązki i muszą spełniać identyczne kryteria funkcjonowania.