Niesprzyjające warunki pogodowe były główną przyczyną lądowania wiatrakowca na Magurce Wilkowickiej koło Bielska-Białej. W sobotę maszyna zahaczyła o drzewo i spadła na ziemię. Niegroźnie ranne zostały dwie osoby: pilot i pasażerka.

W poniedziałek reporter RMF FM Marcin Buczek rozmawiał z przedstawicielem Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Według niego, pilot prawdopodobnie nie popełnił błędu.

W czasie lotu w górskim terenie nagle pogorszyła się pogoda. Była mgła i zaczął padać deszcz. Pilot zdecydował więc, o lądowaniu w najbliższym z możliwych miejsc.

Niestety, widoczność gwałtownie się pogorszyła. W czasie podchodzenia do lądowania maszyna zahaczyła o drzewa.

W niedzielę, w rozmowie z RMF FM, rzeczniczka policji w Bielsku-Białej Elwira Jurasz powiedziała, że 50-letni pilot leciał z Zakopanego do Bielska-Białej. Do wypadku doszło w pobliżu górskiej chatki na Rogaczu i schroniska na Magurce. Policjantka poinformowała, że pilot początkowo utrzymywał, że leciał sam. Według jego relacji, odłamki maszyny raniły przypadkowo przechodzącą kobietę.

Dopiero w czasie przesłuchania przyznał się, że lot odbywał wspólnie z 43-letnią mieszkanką Warszawy - podkreśliła. 

Mężczyzna po wypadku miał ranę ciętą głowy, a kobieta nogi. Opatrzyli ich ratownicy GOPR. Poszkodowani zostali później przewiezieni do szpitala.

Wypadek wiatrakowca bada Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych.

Wiatrakowce to niewielkie, lekkie statki powietrzne, które przypominają śmigłowce. Są jednak znacznie tańsze i łatwiejsze w obsłudze.

(ł)