Do 15 maja resort obrony ma wydać decyzję, która może zakończyć kilkunastoletni proces w sprawie krwawej pacyfikacji solidarnościowej demonstracji w Lubinie. W sierpniu 1982 r. milicjanci zastrzelili trzy osoby. Skazany w pierwszej instancji były szef lubińskiej milicji obywatelskiej odwołał się do Sądu Najwyższego. Jego zdaniem sędzia nie mógł wydać wyroku, bo miał nieważną delegację.

Chodzi o błędne zaświadczenie wydane przez ministerstwo sędziemu, który w tym czasie przenosił się z prokuratury wojskowej do okręgowej. To wystarczyło, by obrońca skazanego podważył wyrok w Sądzie Najwyższym – ten odroczył sprawę i poprosił o wyjaśnienie MON. Wątpliwościami sądu zaskoczony jest prokurator generalny Edward Zalewski: Skasować te 17 lat trudu wielu ludzi z powodu niewłaściwej delegacji?

Dzięki szefowi prokuratury, jeszcze zanim objął to stanowisko, sprawa lubińska nabrała rozpędu. To on stworzył akt oskarżenia przeciwko byłemu członkowi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, do której zresztą sam należał. Tak należałem. Tylko ja nie oskarżałem ludzi o przynależność. Oskarżałem sprawców konkretnej zbrodni. Zginęli ludzi i to było ważne. Wina za śmierć innych ludzi - stwierdził Zalewski.

Sędzia w czasie pracy na podstawie błędnie wystawionej delegacji wydał w sumie 23 wyroki; 2 z nich już uchylono. Jaka będzie decyzja w przypadku sprawy lubińskiej? Okaże się w ciągu dwóch tygodni. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Macieja Stopczyka: