Wbrew planom Dariusz Michalczewski najpewniej nie zostanie dzisiaj przesłuchany - jak dowiedział się reporter RMF FM Kuba Kaługa, słynny bokser, zatrzymany wieczorem w Gdańsku po interwencji w jego mieszkaniu, ma zostać w policyjnej izbie zatrzymań. Przypomnijmy, policja dostała wezwanie w związku z awanturą domową, ale obecnie w grę wchodzi postawienie Michalczewskiemu zarzutu posiadania narkotyków. Badania białego proszku, zabezpieczonego w jego domu, potwierdziły, że była to kokaina.

Z naszych wcześniejszych nieoficjalnych ustaleń wynikało, że mowa jest o kilku porcjach narkotyku.

Policjanci, pytani o przesunięcie planowanego pierwotnie na dzisiejsze popołudnie przesłuchania boksera, enigmatycznie tłumaczą, że realizują kolejne czynności - innymi słowy, nie zrobili jeszcze wszystkiego, co zaplanowali sobie przed przesłuchaniem. Według informacji naszego dziennikarza, funkcjonariusze czekają chociażby na wyniki badań krwi pobranej od Michalczewskiego.

Na razie wiadomo, że był on wczoraj pod wpływem alkoholu - w wydychanym powietrzu miał 1,2 promila.

Przesłuchanie byłego boksera odbędzie się najprawdopodobniej w piątek. Można spodziewać się, że Michalczewski usłyszy zarzut posiadania narkotyków. Najbliższą noc, już drugą, spędzi zaś w policyjnej izbie zatrzymań.

Jego sprawę najpewniej przejmie od policji prokuratura.

Adwokat: Miała miejsce kłótnia, pojawiły się podniesione głosy, a na koniec zadecydowały emocje

Policjanci nie ujawniają, kto wezwał ich wczoraj na interwencję. Według naszych nieoficjalnych ustaleń, była to osoba z najbliższej rodziny Michalczewskiego.

Jego żona Barbara zaprzeczyła wczoraj w rozmowie z "Faktem", jakoby to ona wezwała policjantów. W naszym małżeństwie jest wszystko w porządku, nic się nie stało - stwierdziła.

Dzisiaj "Wyborcza Trójmiasto" uzyskała komentarz adwokata Jacka Rochowicza, któremu Michalczewski udzielił pełnomocnictwa. Pan Dariusz został zatrzymany, zgodnie z obowiązującymi przepisami, do czasu wyjaśnienia okoliczności zdarzenia. Jak dotąd nie postawiono mu żadnych zarzutów. Miała miejsce kłótnia, pojawiły się podniesione głosy, a na koniec zadecydowały emocje - powiedział adwokat gazecie.

Jak zaznaczył, "pani Barbara stoi murem za swoim mężem, bardzo go wspiera, nie ma mowy o żadnej przemocy". Pani Barbara nie złożyła dotąd oficjalnego zawiadomienia i nie ma nawet takiego zamiaru. Dlaczego? Bo nie ma powodu ani przyczyny, dla których powinna to zrobić. Tak to już jest, że w nerwach mówimy różne rzeczy, a potem tego żałujemy - dodał.

Bokser został wieczorem wyprowadzony przez funkcjonariuszy z terenu osiedla w Gdańsku-Brzeźnie. Nie stawiał żadnego oporu, wykonywał polecenia policjantów.

(e)