Odrzucałem to od siebie, bo nikogo ani nie wydałem, ani nikt przez mnie nie cierpiał. Po prostu tak się stało - mówi w rozmowie z RMF FM Maciej Damięcki. Aktor przyznał, że współpracował z SB. Twierdzi, że był szantażowany.

Robert Kalinowski: Jak to się stało, że podpisał Pan zobowiązanie do współpracy z SB?

Maciej Damięcki: W 1973 roku mocno popijałem – piłem dużo wódeczki. Czasy były takie, a nie inne. Rozbiłem samochód. Złapała mnie policja, zabrano mi prawo jazdy. Po kilku dniach zgłosił się do mnie jakiś pan. Twierdził, że może załatwić, iż oddadzą mi prawo jazdy. Pojechaliśmy do komendy drogówki i wtedy człowiek ten powiedział, że oddadzą mi prawo jazdy, jeśli będę współpracował. Jak nie - sprawa w sądzie. Był to szantaż. A to był czas, że człowiek dałby wszystko, by odzyskać te prawo jazdy i nie mieć sprawy sądowej. Przecież wiadomo.

Robert Kalinowski: Pana podpis jest na zobowiązaniu. Na czymś jeszcze?

Maciej Damięcki: Napisałem takie „wypracowanie” na temat Teatru Dramatycznego, o stosunkach panujących w tym teatrze. Napisałem to co wiedziałem - przecież nie byłem tam w żadnych władzach. Może i użyłem nazwisk, nie pamiętam. Prawdopodobnie tak, skoro prosili mnie, abym napisał o Teatrze Dramatycznym, to napisałem o tym, co się w teatrze działo.

Robert Kalinowski: Znani aktorzy tacy jak Konrad, Fronczewski czy Olbrychski pracowali wtedy w Dramatycznym?

Maciej Damięcki: Konrad – tak, Fronczewski – tak, Olbrychski – nie.

Robert Kalinowski: A co było później?

Maciej Damięcki: Byłem w Ameryce. Po przyjeździe prosili mnie, abym napisał, jaki był ten wyjazd. Prawdopodobnie napisałem, że było bardzo przyjemnie. Cóż ja innego mogłem napisać – przecież o żadnych takich sprawach nie wiedziałem, co się działo wówczas w polityce, czy coś takiego. Jak najdalszy byłem od tego.

Robert Kalinowski: Czy w tamtych czasach przyznał się Pan kolegom do współpracy z SB?

Maciej Damięcki: Nie przyznałem się kolegom. Przyznałem się dopiero teraz, po rozmowie z panem z IPN.

Robert Kalinowski: Dlaczego dopiero teraz?

Maciej Damięcki: Nie wiem. Odrzucałem to od siebie, bo nikogo ani nie wydałem, ani nikt przez mnie nie cierpiał. Po prostu tak się stało.