Brytyjscy i amerykańscy agenci działają już w Iraku, starając się doprowadzić do rewolty ugrupowań opozycyjnych przeciwko reżimowi Saddama Husajna – twierdzi londyński dziennik „Daily Telegraph”, powołując się na wysokiego rangą przedstawiciela amerykańskich władz.

Dziennik zwraca uwagę, że ujawnienie tajnych działań w momencie, gdy w Londynie rozpoczyna się kongres głównych przedstawicieli irackiej opozycji jest kolejnym dowodem na determinację Waszyngtonu w kwestii odsunięcia bliskowschodniego satrapy od władzy. Zarówno brytyjscy jak i amerykańscy eksperci przyznają jednak, że tajne operacje MI 6 i CIA nie wystarczą, podkreślając, że by doprowadzić do zmiany reżimu w Iraku, konieczna będzie akcja zbrojna.

Wciąż nie jest jednak jasne, które z krajów regionu zgodzą się na udostępnienie swych baz i swego terytorium dla takiej akcji. Po doniesieniach prasowych mówiących, że może to być Jordania, Amman kategorycznie zaprzeczył.

Stanowisko Jordanii jest znane. Apelujemy o zniesienie embarga przeciwko Irakowi, o dialog między Bagdadem a ONZ i wcielenie w życie rezolucji Narodów Zjednoczonych. Zarówno nasz król jak i rząd wielokrotnie podkreślali, że użycie siły może doprowadzić jedynie do kryzysu w całym regionie i mieć ogromne konsekwencje polityczne i gospodarcze - stwierdził jordański premier Ali Abu Al Ragheb.

Plany ewentualnego ataku na Irak przygotowywane są przez centralne dowództwo wojsk USA na Florydzie i powinny zostać ostatecznie przedstawione prezydentowi Bushowi jeszcze tego lata. Do inwazji - zdaniem różnych źródeł - może dojść na przełomie roku. Źródła w administracji Busha podkreślają, że ostateczny termin obalenia Saddama to rok 2004, przed końcem pierwszej kadencji Busha na stanowisku prezydenta. Dodają jednak, że atak prawdopodobnie nastąpi znacznie wcześniej.

rys. RMF

08:50