Poprzemy budżet miasta w zamian za stanowiska w spółkach miejskich - od takiego warunku – jak nieoficjalnie mówi się w Zielonej Górze – lewicowa rada miasta uzależniła przyjęcie tegorocznego budżetu. Jeśli przygotowywany przez prawicowego prezydenta budżet nie zostanie uchwalony do końca marca, do miasta może wkroczyć zarząd komisaryczny.

Groźba wprowadzenia zarządu komisarycznego zawisła nad Zieloną Górą tuż po zeszłorocznych wyborach. Okazało się, że prezydentem miasta została przedstawicielka prawicy, ale w radzie miasta większość zachowali członkowie SLD. Od nich zależy, czy przyjmą budżet miasta przygotowany przez panią prezydent na ten rok. Jeżeli nie będą chcieli tego zrobić, może ona nawet stracić stanowisko.

Budżet musi zostać uchwalony do końca marca, w przeciwnym wypadku sprawą zajmie się Regionalna Izba Obrachunkowa. Jeżeli projekt nie zostanie przez nią zatwierdzony, prezydent zostanie odwołany. Na to właśnie liczy lewicowa rada miasta.

Prezydent Zielonej Góry Bożena Ronowicz nie spodziewa się takiego obrotu sprawy. Ma za to za złe swoim poprzednikom, że zostawili jej projekt wzięty praktycznie z „sufitu”. Nie był to budżet do realizacji. Wskazano dochody na 20 mln zł, które były nierealne do wykonania - mówi RMF pani prezydent.

Radni SLD zapewniają, że nie będą wetować budżetu. Chcą wnieść za to swoje poprawki. W radzie mają zdecydowaną większość: Rada ma prawo zrobić wszystko, dokładnie wszystko - twierdzi jej przewodniczący Lesław Batkowski z Sojuszu. Nieoficjalnie mówi się, że SLD żąda kilku stanowisk w miejskich spółkach w zamian za poparcie budżetu.

Foto: Michał Szpak RMF Zielona Góra

04:35