Reklama dźwignią... Polski? Czy nasz kraj wystarczająco dba o swój wizerunek w Europie? W Faktach RMF FM od rana udowadniamy, że z tą rządową promocją za granicą mogłoby być lepiej. Brytyjczycy nie rozumieją jej hasła. Angielski slogan jest nieczytelny dla Anglików. Są z kolei nasi europarlamentarzyści, którzy angielskiego nie rozumieją ni w ząb. Czy to jest już rodzaj antyreklamy naszego kraju? A może wystarczy, że my Polacy mówimy po polsku, niech się obcokrajowcy uczą naszego języka? Agnieszka Friedrich z wielką wyrozumiałością podchodzi do słabych kampanii - wyborczej i promocyjnej. Bogdan Zalewski jest zażenowany niskim poziomem - oficjalnego rządowego pijaru i zagranicznej aktywności polskich polityków. A Wy? jakie macie zdanie? Podzielcie się z nami swoimi refleksjami. Zagłosujcie w sondzie i posłuchajcie swoich opinii w popołudniowych Faktach RMF FM. Zacytujemy je na antenie.

Jestem daleka od dramatyzowania czy wyolbrzymiania pewnych niedociągnięć w kampanii w Londynie - promującej ćwierćwiecze pierwszych wolnych wyborów do Sejmu w Polsce. Przecież istotne, by Europa przypomniała sobie o przemianach w naszym kraju. Ważne, by się mówiło. A jak już się mówi z Polakami - to po polsku. Nie załamywałabym rąk z powodu słabej znajomości angielskiego wśród kandydatów do PE - zawsze można przecież korzystać z pomocy tłumacza, prawda?
Tłumaczysz ... przyszłych europosłów :) Ja to przełożę na inny język reklamy. Wyobrażasz sobie, że ktoś w komercyjnej firmie jest twórcą kampanii promocyjnej, która okazała się nieudana? Przecież odpowiada za realne straty. Musi ponieść konsekwencje. A w naszym rządzie? W naszej polityce? Pełna bezkarność! To się musi zmienić!
A jak Twoim zdaniem Bogdan powinno się to zmienić? Kto i co ma zrobić? Czy kampania promocyjna jest rzeczywiście nieudana? Można z tym polemizować. Zdaniem jej twórców – to z pewnością sukces. Mam jednak wrażenie, że o ile pomysły rządu mogą być postrzegane jako porażki, o tyle akcje promocyjne organizowane za granicą przez organizacje pozarządowe potrafią bardziej wylansować nasz kraj w Europie.
Ludzie w Londynie wyśmiali slogan wymyślony na zlecenie resortu Radka Sikorskiego. Przecież zamiast promocji to jest antyreklama. Wydano pieniądze na coś, co zamiast promować nasz kraj jest obiektem żartów i kpin. To mi przypomina nieszczęsne hasło reklamujące Euro 2012 w Polsce. Pamiętasz "Feel like at home"? Miało to znaczyć: "Czuj się jak w domu". Jednak tak Anglicy nie mówią. Mówią: "feel at home". Ja, kiedy czytam o tych wpadkach rządu Tuska, niestety czuję się jak w domu. "Feel LIKE at home".
Ale zauważ Bogdan, jakże to trafione. Polacy Anglikom pokazują całą prawdę o sobie. Czy nie uważasz, że źle zbudowane hasła mogą mieć swoją wymowę? Promujemy się aż nader prawdziwie. Można zapytać - co autor miał na myśli? Ano to, że nie jesteśmy poliglotami. Nieznajomość angielskiego wśród wielu kandydatów na europarlamentarzystów nie jest więc wyjątkowa.
A to fortel! Nie pomyślałem o tym, Agnieszko! Sugerujesz, że nasz rząd specjalnie zamawia angielskie slogany z błędami, albo kompletnie nieczytelne dla Anglików? Bardzo sprytne. To taki przekaz podkorowy, reklama podprogowa! Ukryty komunikat brzmi: My Polacy jesteśmy najlepsi i najfajniejszy mamy język, a waszą durną angielszczyznę kompletnie lekceważymy!