Gdyby ktoś zapytał o to, co zostawisz po swojej śmierci, jaka byłaby twoja odpowiedź? Dom, samochód, odzież? Czasy, w których żyjemy, sprawiają, że oprócz rzeczy materialnych zostaje po nas coś jeszcze – cyfrowe ślady aktywności w sieci. Wciąż niewiele osób za życia wybiera, co ma się stać z ich kontami np. w mediach społecznościowych. Opcji jest kilka. Jeszcze więcej jest sposobów na upamiętnienie zmarłych w nowatorski sposób. Można też symulować komunikacje ze zmarłymi i to nie za pośrednictwem medium, a sztucznej inteligencji.

Zdjęcie znajomych z wakacji, reklama internetowego sklepu odzieżowego, dziesiątki zignorowanych postów i jeden, który na tablicy zawsze przykuwa uwagę - grafika przedstawiająca czarną wstęgę lub kilka zdań o tym, że odszedł/odeszła najdroższy/najdroższa, a pogrzeb odbędzie się... W internecie jest obecny niemal każdy aspekt naszego życia. Jest tam i śmierć. I to nie tylko w postaci klepsydr. 

Dr Miłosz Babecki z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się m.in. badaniem nowych mediów i komunikacją społeczną, tłumaczy że w internecie mamy do czynienia z dwoma trendami związanymi ze śmiercią. Pierwszy polega na tym, że kiedy umieramy, ślady po nas się zaciera. Natomiast drugi trend polega na tym, że ślady się pielęgnuje - zaznacza i dodaje, że trzeba rozdzielić to, co dzieje się w mediach społecznościowych, od tego, co pojawia się na stronach internetowych.

Przykład Facebooka pokazuje, że platformy społecznościowe w pierwszych latach istnienia nie poświęcały zbyt wielkiej uwagi śmierci. Usługi nie były projektowane z myślą, że osoby, które z nich korzystają, kiedyś umrą. Użytkownicy jednak umierali i pojawił się problem. 

Bardzo irytujące okazały się powiadomienia o tym, że ktoś ma urodziny czy też zautomatyzowane wiadomości, które ta platforma wysyła np. o rocznicach zawarcia związku małżeńskiego bądź zawarcia znajomości. W przypadku osób zmarłych, kiedy takie komunikaty pojawiały się członkom ich rodzin bądź przyjaciołom, prowadziło to do frustracji. Platforma była przez to określana jako nieczuła na ludzkie emocje - tłumaczy Małgorzata Fraser, analityczka prywatności, edukatorka cyfrowa i redaktorka portalu cyberdefence24.pl. W 2009 roku Facebook zdecydował się na wprowadzenie rozwiązań, które miały regulować status osób zmarłych i tego, co się dzieje z ich profilami.

Pojawiła się możliwość przekształcenia konta osoby zmarłej w profil In memoriam, czyli upamiętniający zmarłego. Na takim profilu widać zdjęcie zmarłego, jest informacja, że to konto-memoriał, jest też miejsce na złożenie kondolencji lub wspomnienia o zmarłym. Procedura ubiegania się o ten status może być dla bliskich zmarłego - jak podkreśla dr Babecki - nieco frustrująca, bo śmierć trzeba potwierdzić. Zazwyczaj używa się do tego po prostu aktu zgonu.


Kilka lat później Facebook zdecydował się na wprowadzenie nowego rozwiązania. Od 2015 roku użytkownicy sami mogą wyznaczyć osobę, która będzie decydować o tym, co stanie się z profilem po ich śmierci. Taki opiekun może też podjąć decyzję o usunięciu konta. Być może już niedługo czymś takim nie będzie się zajmowała rodzina czy znajomi, a wynajęty specjalnie do tego zadania menadżer śmierci cyfrowej. Eksperci od naukowego przewidywania przyszłości wskazują, że w 2030 roku to może być popularny zawód. Obecnie dostępne jest też inne wyjście - sami możemy poprosić o trwałe usunięcie naszego konta po śmierci.

Wiadomość zza grobu

Nieco inne podejście do tematu prezentuje Twitter. Serwis społecznościowy w 2013 roku poinformował o pracach nad narzędziem pozwalającym na pielęgnowanie śladów po zmarłej osobie - mowa o usłudze LivesOn. Polega na tym, że algorytm sztucznej inteligencji jest karmiony tweetami, które napisał człowiek, kiedy jeszcze żył. Po jego śmierci te tweety są wykorzystywany po to, żeby symulować, że on się jeszcze komunikuje. W zależności od tego, jaką mamy wrażliwość, możemy uznać czy to jest pomysł dobry, czy zły  - podkreśla dr Babecki.

Poza mediami społecznościowymi powstała platforma DeadSocial. Możemy z niej skorzystać, by przygotować pożegnalne filmy, wiadomości, które wyświetlą się naszym bliskim, kiedy odejdziemy, albo kiedy będziemy w stanie uniemożliwiającym nam komunikację. Znowu algorytm sztucznej inteligencji, jeśli sobie tylko zaplanujemy, pozwoli na symulację komunikacji z osobą zmarłą - tłumaczy dr Babecki.

Zdaniem badacza nowych mediów to, czy takie rozwiązania przyjmą się, w dużej mierze zależy od tego, gdzie żył zmarły: W naszym kręgu kulturowym taki pomysł jak LivesOn jest przyjmowany raczej niechętnie. Kiedy czytałem komentarze, wpisy na różnych forach, w mediach społecznościowych, wynikało z nich, że jest to pomysł, który uważany jest za oburzający. W Stanach Zjednoczonych, gdzie stosunek do śmierci jest nieco inny, tego rodzaju usługa jest uważana za potrzebną, za atrakcyjną, ponieważ pozwala uporać się z bólem osobom, które pozostają w naszym doczesnym świecie. Oni mogą funkcjonować w złudzeniu, że nadal komunikują się ze zmarłym rodzicem, siostrą, partnerem przez takie aplikacje jak Messenger - tłumaczy przedstawiciel UWM.

Na żywo z cmentarza

Nowe trendy można też zauważyć na ceremoniach pogrzebowych. W dobie obostrzeń dotyczących podróżowania, a także limitów uczestnictwa w wydarzeniach, na popularności zyskały transmisje z pochówków. W wyszukiwarkach bez trudu można znaleźć firmy oferujące takie usługi.

To jest kontynuacja zjawiska, z którym mamy do czynienia bardzo długo w naszej kulturze i tradycji, w naszych zwyczajach funeralnych związanych z obrzędami dotyczącymi pochówku. Każdy z nas na pewno pamięta zdjęcia, które były robione na pogrzebie. Transmisje raczej pełnią funkcję jakiegoś substytutu, ponieważ ktoś nie mógł wziąć udziału w obrzędzie pochówku, to w jakimś sensie uhonorował zmarłego, uczestnicząc w transmisji - zaznacza dr Babecki i wskazuje na kolejne zjawisko związane z upamiętnianiem zmarłych: zapalanie tzw. wirtualnej świeczki. Już w 2010 roku z badań zwyczajów internautów wynikało, że 70 proc. internautów przynajmniej raz w swoim funkcjonowaniu w sieci zapaliło taką świeczkę - mówi.

Klepsydra na Facebooku

Małgorzata Fraser przyznaje, że z jednej strony we współczesnym świecie śmierć została wyrugowana do sfery prywatnej. Z drugiej strony w mediach społecznościowych jest wiele wpisów, w których użytkownicy informują o stracie bliskiej osoby. Zawsze jestem zadziwiona, kiedy osoba, której zmarł ktoś bliski jeszcze tego samego dnia, parę godzin po tym wydarzeniu piszą o tym w internecie - mówi, ale zaznacza: Moim zdaniem żaden ze sposobów mówienia o żałobie nie jest bardziej uprawniony, bo żałoba jest indywidualną kwestią i mamy prawo ją przeżywać tak jak tylko chcemy, tak jak tylko potrzebujemy. Podkreśla też, że wokół postów o śmierci często dzieje się wiele dobrego - powstają grupy wsparcia, które pomagają uporać się ze stratą.

Jak trudno się pogodzić z odejściem dobrze ilustruje to, że nie potrafimy rozstać się z tym co za życia wyprodukowała dana osoba komunikując się z nami. Częstym zjawiskiem jest to, że po śmierci tego człowieka, który się z nami komunikował, nadal w zapisie rozmów z nim mamy zdjęcia, które możemy zobaczyć. Dość nowym trendem wśród osób 20- i 30-letnich jest wysyłanie wiadomości audio. Taki człowiek woli nagrać notatkę głosową zamiast pisać coś na klawiaturze dotykowej, wobec czego po śmierci zostają również próbki głosu, co przecież jeszcze kilkanaście lat temu było nie tak powszechne. W zasadzie tego rodzaju ślady pozostawały tylko po aktorach, politykach, celebrytach itd. Teraz mogą one zostać po każdym z nas - zauważa dr Babecki.

Nie potrafimy rozstać się ze zdjęciami czy wiadomościami od zmarłego, ale też nie jesteśmy w stanie skasować numeru osoby zmarłej zapisanego w telefonie. Dr Babecki przyznaje, że sam w spisie kontaktów ma numery osób, które odeszły 10-15 lat temu. Mam takie przekonanie, że dopóki mam te osoby w swoim telefonie jeszcze o nich pamiętam. Nie jest to tylko moje poczucie. To jest poczucie dość powszechne i świadczą o tym różne badania dotyczące naszych zachowań społecznych w internecie - zaznacza dr Babecki.

Spadkobiercy zasobów cyfrowych?

Możliwości pozwalających na uregulowanie statusu naszych profili w sieci jest coraz więcej. Nie każdy jednak chce się zajmować takimi kwestiami za życia, a część z nas uważa, że ma na to jeszcze czas. Jeśli jednak nagle odejdziemy z tego świata, a żaden członek rodziny nie zadba o nasze profile to zostanie po nas konto-widmo, które może przejąć niepożądana osoba. To może oznaczać kłopoty dla bliskich. Małgorzata Fraser przyznaje, że ryzyko kradzieży tożsamości takiej osoby pozostaje w zarządzeniu rodziny, bo platformy nie mają nad tym kontroli. Cyberprzestępcy, jeżeli uzyskają dostęp do danych osoby zmarłej, mogą sobie zrobić z nimi co chcą. To jest ograniczone przez wykrycie tego procederu przez rodzinę np. na podstawie jakichś zaciągniętych zobowiązań finansowych, zidentyfikowania źródła wycieku tych danych i podjęcia działań, ale z automatu niestety nikt się tym nie zajmuje- zaznacza edukatorka cyfrowa.

Inny problem najlepiej było widać latem tego roku. W centrum Katowic doszło do bójki między kilkunastoma osobami. W środku awantury znalazła się 19-latka, która w pewnym monecie została śmiertelnie potrącona przez kierowcę miejskiego autobusu. Co zrobili internauci? Błyskawicznie odnaleźli profil 19-latki w mediach społecznościowych i zaczęli na nim wypisywać mało subtelne rzeczy. To dla osób, które właśnie straciły bliską osobę, musiał być dodatkowy cios. Jeśli profil jest otwarty, nic się z nim nie wydarzyło i osoba zmarła nadal figuruje w mediach społecznościowych jako swój aktywny profil, takie rzeczy mogą być pisane. Jedyne co może zrobić w tym momencie rodzina ofiary takiego wydarzenia, to zgłosić sprawę na policję. Z własnego doświadczenia wiem, że policja w Polsce nie zajmuje się chętnie tego rodzaju sprawami i bardzo łatwo użyć argumentu, że "nie powiodło się ustalenie sprawców" - podkreśla analityczka.

Sporna pozostaje też kwestia dziedziczenia zasobów cyfrowych. Tym tematem przez lata zajmowały się niemieckie sądy. Procesy ruszyły po tragedii, która w 2012 roku wydarzyła się w Berlinie. Na stacji metra pod pociąg wpadła 15-letnia dziewczyna. Rodzice chcieli wiedzieć czy ich dziecko zmarło przez wypadek, czy popełniło samobójstwo. Uznali, że treści znajdujące się na profilu 15-latki na Facebooku - m.in. wiadomości jakie wymieniała z innymi użytkownikami - mogą pomóc ustalić przebieg wydarzeń, więc poprosili cyfrowego giganta o dostęp do konta córki. Facebook odmówił.


Sądowa batalia trwała przez lata, aż w końcu w 2018 roku niemiecki Federalny Trybunał Konstytucyjny zdecydował, że rodzice powinni uzyskać dostęp do konta córki. Tak jak książki i listy przekazywane są spadkobiercom, tak samo dane - orzekł wówczas sędzia Ulrich Herrmann. Dziedziczenie zasobów cyfrowych to nowy temat, jeśli chodzi o namysł nad technologiami i nad tym jak technologie współgrają z naszym życiem. Temat, który pojawił się kilka lat temu i myślę, że będzie coraz bardziej kontynuowany w dziedzinie tego, jak technologie interferują z naszym światem, bo rzeczy cyfrowe, świat cyfrowy coraz częściej odzwierciedla nasze życie w aspekcie biologicznym. Używamy logowania biometrycznego, na serwerach firm znajdują się zeskanowane odciski palców czy skany naszej twarzy. To są wszystko dane, których potencjalne nadużycie przez osoby, które uzyskają do nich dostęp w wyniku, załóżmy, przedłożenia przed sądem fałszywych dowodów mogą stanowić bardzo duże pole do nadużyć - zaznaczyła Fraser.

Nadużycia być może częściowo będzie można wykluczyć, jeśli w najbliższym czasie rozwijać będzie się tanatosensytywność. To idea, która nakazuje twórcom usług cyfrowych myśleć o tym, że użytkownicy technologii są śmiertelni i ta śmierć jest oczywistym faktem, który trzeba  w projektach uwzględnić (...). To jest pole, na którym będzie się dużo działo w ciągu nadchodzących lat, zwłaszcza, że Europa i świat zachodni to jest świat starzejący się i z racji tego, że myśl technologiczna w świecie zachodu definiuje w dużym aspekcie to, co dzieje i po drugiej stronie - w świecie wschodnim - zaznacza.

Może jednak lepiej nie czekać to co zaproponują nam technologie i za życia spróbować zniknąć z sieci? To jak wskazuje dr Babecki może być bardzo trudne. W zależności od tego do jakiej grupy wiekowej należymy, pozostanie po nas więcej lub mniej informacji. Statystycznie z badań wynika, że osoby w grupie wiekowej 60+ zostawiają po sobie tylko ok. 12 proc. informacji w internecie - tłumaczy.

Ja bym radziła wykasować konto na Facebooku dużo wcześniej niż przed śmiercią, ale to już moja osobista preferencja - podsumowuje Fraser.