Dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, którego billingi analizowała policja, jest pokrzywdzonym w zielonogórskim śledztwie dotyczącym inwigilacji dziennikarzy - uznał warszawski sąd rejonowy. Uwzględnił tym samym zażalenie Czuchnowskiego na zarządzenie prokuratury, która uznała go za "osobę nieuprawnioną" w śledztwie i nie przyznała mu statusu pokrzywdzonego.

Zielonogórska prokuratura dwa razy badała sprawę domniemanego stosowania tzw. kontroli operacyjnej za czasów rządów PiS i zawsze dotąd umarzała śledztwo. Po raz pierwszy śledztwo w sprawie inwigilacji dziennikarzy umorzono 31 lipca 2009 roku. Prokurator krajowy uznał wtedy jednak, że w toku postępowania nie wyjaśniono wszystkich okoliczności i wydał decyzję o wznowieniu śledztwa. W maju 2010 roku Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze umorzyła je po raz drugi. Uznała, że nie było naruszenia prawa i nie znalazła podstaw do przedstawienia zarzutów.

Decyzja o umorzeniu nie jest jednak prawomocna, ponieważ Czuchnowski złożył zażalenie na odmowę przyznania mu statusu pokrzywdzonego. Pokrzywdzony - jako strona postępowania - ma prawo zapoznawać się z materiałami śledztwa. Przyznanie dziennikarzowi tego statusu nie przesądza o dalszych losach śledztwa, ale prokuratura będzie musiała rozpatrzyć jego zażalenie na nieprawomocną decyzję o umorzeniu śledztwa.

O sprawie inwigilacji dziennikarzy w latach 2005-2007 napisała w ubiegłym roku "Gazeta Wyborcza". Dotarła ona do materiałów ze śledztwa zielonogórskiej prokuratury. Według informacji dziennika, służby sięgały do historii połączeń telefonicznych dziennikarzy nawet sprzed dwóch lat, a jednym z celów było ujawnienie źródeł informacji dziennikarzy, którzy krytykowali poczynania ówczesnych władz. Wśród podsłuchiwanych byli reporterzy RMF FM Marek Balawajder i Roman Osica.