Podniesie się stan wody w Odrze na południu Polski. To rezultat opróżniania zbiorników przez Czechów. Opolskie centrum zarządzania kryzysowego zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą i raczej nie grożą nam kolejne zalania. W Małopolsce odwołano w niedzielę wszystkie stany alarmowe na rzekach.

Czesi spuszczają wodę ze zbiorników powoli i powtórki z 1997 roku nie będzie. Wysoka fala dociera już na Dolny Śląsk, poziom Odry w Krzyżanowicach o 6 cm przekracza stan alarmowy. Po południu Odra podniesie się także w Krapkowicach i Opolu, a pod wieczór na ujściu Nysy Kłodzkiej. Fala kulminacyjna ma przechodzić przez dolnośląski odcinek Odry prawie cały dzień. Jak na razie rzeka nigdzie nie wystąpiła z brzegów.

W Małopolsce odwołano w niedzielę wszystkie stany alarmowe na rzekach. Po południu kolejne powiaty i gminy odwoływały stany alarmowe i pogotowia przeciwpowodziowe na swoim terenie. Pod koniec dnia alarm powodziowy obowiązywał jeszcze w powiatach Dąbrowa Tarnowska i Tarnów oraz w gminach: Bobowa, Grybów, a także w mieście Nowy Sącz oraz w sołectwach Witów i Dzianisz. Pogotowie przeciwpowodziowe obowiązywało w powiecie brzeskim, mieście Tarnów, a także w gminach Limanowa i Tymbark, gminie Chełmiec oraz Brzeszcze.

W ciągu ostatniej doby małopolscy strażacy interweniowali ponad tysiąc razy. W walce z powodzią zaangażowanych jest w całym regionie ok. 3 tys. strażaków. Strażacy wciąż likwidują skutki ulew i podtopień, do których doszło w nocy z piątku na sobotę, w sobotę i z soboty na niedzielę. Pompują wodę z budynków, udrażniają przepusty, usuwają namuliska, uszczelniają wały, monitorują ich stan i transportują żywność oraz wodę. Najwięcej pracy mają w powiatach: dąbrowskim, tarnowskim, nowosądeckim, nowotarskim oraz tatrzańskim.

W samym Kłodzku straty oszacowano wstępnie na około 40 milionów złotych. 65 mln zł z rezerwy rządu to kropla w morzu potrzeb podtopionych gmin. Kotlinę Kłodzką odwiedził reporter RMF FM Maciej Stopczyk:

Dalej najgorzej jest na Podbeskidziu. Tam przez weekend przechodziły nawałnice. Pozalewane zostały domy, piwnice oraz gospodarstwa. Mimo to wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk zapewnia, że nie ma już powodów do obaw. Wczoraj wojewoda koordynował pracę sztabu w Kaniowie, gdzie wylały stawy hodowlane i konieczna była ewakuacja mieszkańców z dwóch domów. Mimo że sytuacja poprawia się w pięciu powiatach oraz w kilku gminach nadal obowiązuje stan pogotowia przeciwpowodziowego.