Polacy coraz częściej załatwiają sprawy w urzędzie miejskim w Czeskim Cieszynie, więc jego pracownicy uczą się polskiego. Zainteresowanie jest większe niż lekcjami angielskiego - donosi "Gazeta Wyborcza".

"Radni z obu stron granicznej rzeki Olzy co pewien czas spotykają się na wspólnych sesjach, a samorządy organizują wspólne imprezy oraz realizują wiele inwestycji. Razem zagospodarowują tereny przylegające do Olzy, budując tam boiska, ścieżki rowerowe i odnawiając parki. Zbudowały nowy most łączący oba miasta i myślą o kolejnym" - czytamy w "Wyborczej". 

Nasza współpraca wymaga codziennych kontaktów, w których znajomość języka polskiego jest potrzebna. Dotyczy to także bardziej prozaicznych sytuacji. Np. ostatnio prowadziliśmy akcję przeciwko wagarowiczom. Nasza straż znalazła też kilkoro polskich uczniów i te informacje trzeba było przekazać do polskich szkół
- mówi dziennikowi Dorota Havlikova, rzeczniczka urzędu miejskiego w Czeskim Cieszynie.

Ale czeskim urzędnikom język polski przydaje się nie tylko w kontaktach z kolegami z polskiej strony. Jak wyjaśnia Havlikova, w tamtejszym ratuszu swoje sprawy załatwiają Polacy, którzy zakładają firmy w Czeskim Cieszynie, zamieszkują tam, biorą śluby czy posyłają dzieci o szkół. Takich przypadków jest coraz więcej. Warunki do prowadzenia działalności po czeskiej stronie są lepsze niż u nas. Kontakty z urzędnikami od czasu do czasu są niezbędne, więc dobrze jest, gdy można się porozumieć - mówi Katarzyna Salamon pracująca w prowadzonym w Czeskim Cieszynie przez Polaków klubie fitness.

W urzędzie miejskim po polskiej stronie kursów czeskiego nie ma. Ale władze nie wykluczają, że zostaną zorganizowane, gdy urzędnicy zgłoszą taką potrzebę.

(mal)