Nadzór górniczy zdecydował o bezterminowym wstrzymaniu prac w zagrożonym wstrząsami rejonie kopalni Rydułtowy-Anna w Rydułtowach na Śląsku. Cztery dni temu po tąpnięciu zginął tam 46-letni górnik, a trzech innych zostało rannych. W wyrobisku 1080 m pod ziemią przeprowadzono już wizję lokalną.

Specjaliści przez kilka godzin oglądali m.in. zniszczony chodnik. Uznali, że kontynuowanie prac jest zbyt niebezpieczne. Zgodnie z naszą decyzją, w tym rejonie nie mogą być prowadzone ani roboty przygotowawcze, czyli m.in. drążenie chodników ani eksploatacja węgla - powiedział dyrektor Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku Zbigniew Schinohl. Decyzja będzie mogła zostać zmieniona jedynie w przypadku, kiedy kopalnia przedstawi plan bezpiecznego prowadzenia robót w zagrożonym rejonie.

Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy zakład , zapewnił, że firma podporządkuje się decyzjom nadzoru górniczego i nie będzie prowadzić prac. Wykorzystywane w zagrożonym rejonie urządzenia zostaną przeniesione w inne miejsce tak, aby utrzymać dotychczasowy poziom wydobycia.

Chodnik został zniszczony na odcinku ok. 35 metrów, poważnie uszkodzona jest m.in. jego obudowa. Przed wypadkiem kopalnia Rydułtowy-Anna wydobywała ok. 10 tys. ton węgla na dobę; po wstrząsie i wstrzymaniu pracy jednej z pięciu ścian wydobycie zmniejszyło się. Wśród załogi i związkowców pojawiły się obawy, że zakład może zostać zamknięty. Nie wpłynie to na aktualną sytuację ekonomiczną kopalni. Co do przyszłości, trudno o komentarz na gorąco. Będzie to szczegółowo przeanalizowane, wraz z grupą ekspertów - powiedział Madej.

Kopalnia Rydułtowy-Anna należy do najbardziej narażonych na wstrząsy w polskim górnictwie. Czwartkowy wstrząs o sile ponad 2 w skali Richtera specjaliści ocenili jako średni - rocznie w tej kopalni jest ok. 500 takich wstrząsów.