Ciało górnika zasypanego po środowym tąpnięciu w kopalni "Rydułtowy-Anna" wywieziono już na powierzchnię. W poniedziałek w zagrożonym rejonie kopalni ma odbyć się wizja lokalna. Pomoże ona znaleźć odpowiedź na pytanie, co było przyczyną wypadku.

Akcja ratownicza trwała tak długo, bo od samego jej początku na dole panowały skrajnie trudne warunki. Ciało było zakleszczone w rumowisku skał, metalu i przewodów. Ratownikom, którzy drążyli niewielki tunel, cały czas zagrażały obsuwające się skały i kamienie. Często zdarzały się sytuacje, że to, co udało się odkopać, było zasypywane i wszystko trzeba było zaczynać od nowa. W początkowej fazie akcji prace utrudniały też kable i przewody, które zakłócały sygnał z lampki górnika i dlatego trudno go było zlokalizować. W sobotę lekarz dotarł do górnika tylko po to, żeby potwierdzić zgon.

O przyczynach samego wypadku na razie nie wiadomo zbyt wiele. Podziemny wstrząs to zjawisko naturalne i trudno je przewidzieć. Wiadomo natomiast, że górnik był w tak zwanej strefie zagrożenia tąpaniami, a tam wchodzić nie wolno. Teraz trzeba wyjaśnić, dlaczego tam się znalazł.