Za pracą na rzecz pojednania i równości rasowej opowiedział się wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych Bill Clinton.

Clinton w przypadające wczoraj święto Martina Luthera Kinga - rocznicę urodzin wybitnego, zamordowanego w 1968 r. przywódcy murzyńskiego w USA – zaapelował m.in. o delegalizację tzw. profilowania rasowego, czyli stosowanej przez policję i prokuratury praktyki ścigania przestępców na podstawie statystyk wykazujących większą częstotliwość przestępczości wśród Afroamerykanów, co sprawia, że są oni np. częściej niż biali zatrzymywani na drogach i rewidowani w poszukiwaniu narkotyków. Zaapelował również o szybsze uchwalenie ustaw zapewniających podejrzanym większy dostęp do badań DNA (które mogą wykazać ich niewinność) i do zagwarantowania lepszej obrony w sprawach zagrożonych karą śmierci. Wielu czarnoskórych przestępców, pochodzących z murzyńskich gett nędzy, nie stać na własnego adwokata i muszą polegać na często niekompetentnych obrońcach z urzędu. Ponad partyjna komisja, zdaniem Clintona, byłaby lekarstwem na zbyt mały udział Murzynów w głosowaniach w wyborach. Po zeszłorocznych wyborach prezydenckich i sporze o głosy na Florydzie Afroamerykanie skarżą się, że wielu z nich praktycznie "pozbawiono prawa głosu", gdyż maszyny wyborcze w murzyńskich dzielnicach psuły się i wyborcom stwarzano tam jeszcze inne trudności w głosowaniu, formalistycznie egzekwując przepisy o przedwyborczej rejestracji. Clinton przedstawił swoje propozycje w niedzielę w artykule w "The New York Timesie", a następnego dnia przesłał je w formie oficjalnego oświadczenia do Kongresu. Część działaczy afroamerykańskich pochwaliła prezydenta, ale inni zarzucili mu, że w czasie swoich rządów nie zrobił zbyt wiele w celu przeforsowania niektórych postulatów, np. zniesienia profilowania rasowego. Jednak, jak sądzą obserwatorzy, przy przyszłym republikańskim prezydencie George’u W. Bushu i większości republikańskiej w Kongresie szanse na wcielenie w życie większości propozycji Clintona są minimalne.

Foto EPA

00:50