Włodzimierz Cimoszewicz twierdzi, że nie zmieniał swojego oświadczenia majątkowego za 2001 rok. Jego była asystentka jednak podtrzymuje wersję, że zrobił to, by usunąć informację o akcjach PKN Orlen.

Marszałek nie byłby w stanie zbijać zarzutów Jaruckiej, gdyby nie oświadczenia ABW i Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Agencja ogłosiła, że w obu wersjach oświadczenia Cimoszewicza nie ma mowy o akcjach PKN Orlen. KPWiG z kolei wydała komunikat, w którym odrzuca informację, jakoby obywatele amerykańscy nie mogli kupować udziałów w koncernie. A właśnie dla rodziny z USA Włodzimierz Cimoszewicz kupił akcje PKN Orlen.

Wydaje się to być dość tajemniczym zbiegiem okoliczności. Wczorajsze wystąpienie marszałka, zaplanowane na godzinę 12.15, opóźniło się, ponieważ w tym czasie ABW wydawało korzystne dla Cimoszewicza oświadczenie na temat różnic – a właściwie ich braku – między obiema wersjami dokumentu.

- Dzisiaj po otrzymaniu tego dokumentu z MSZ mogliśmy dopiero tego porównania dokonać - tłumaczy Magdalena Stańczyk z ABW. Trudno jednak uwierzyć, że po zamieszaniu wokół oświadczenia marszałka, jakie wybuchło po przesłuchaniu go przez sejmową komisję śledczą, nikt nie sprawdził, co znajduje się w dokumencie.

Jednakże Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wczoraj postępowanie wyjaśniające w sprawie zatajenia przez marszałka informacji o posiadaniu akcji PKN Orlen. Prokurator bada, czy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa - powiedział Maciej Kujawski, rzecznik prokuratury. Pod koniec sierpnia badający sprawę powinni zdecydować, czy zostanie wszczęte śledztwo.

Cimoszewicz: Moje oświadczenie nie podlegało zmianie

Cimoszewicz stwierdził, że oba oświadczenia – składane do Kancelarii Sejmu i do Kancelarii Premiera – są takie same. Zwrócił się także do ABW o odtajnienie oświadczenia, które trafiło do Kancelarii Premiera. Oświadczenie ministerialne powstało w styczniu 2002 roku, zaś poselskie – w kwietniu tegoż roku. W związku z tym – jak utrzymuje marszałek – obie wersje różnią się datą i kwotą zgromadzonych przez ten czas oszczędności.

Cimoszewicz twierdzi, że „czuje się dotknięty do żywego” próbą podważenia opinii o jego uczciwości. Zaznaczył, że pomagał Annie Jaruckiej w trudnych sytuacjach życiowych, a ona wobec niego zachowuje się skrajnie nielojalnie i niewdzięcznie. Marszałek sugerował także, że Jarucka jest osobą niewiarygodną i może mieć problemy z psychiką. Stwierdził, że z tego powodu będzie się zastanawiał nad wytoczeniem jej jakiegokolwiek procesu cywilnego. Pojawiały się także sugestie, że cała sprawa –„skrajnie nieczysta gra” - została rozpętana przez jego politycznych rywali.

Mówiąc o korespondencji z wicemarszałkiem Sejmu Franciszkiem Stefaniukiem, która znalazła się w aktach ABW, stwierdził, że dotyczyła ona wyceny jego mieszkania i nie miała nic wspólnego z próbą zmiany oświadczenia majątkowego.

Marszałek oświadczył też, że i prawnie, i praktycznie nie jest możliwa zmiana oświadczenia majątkowego. - W historii istnienia tych oświadczeń nie zdarzył się ani jeden taki przypadek - twierdzi Cimoszewicz.

ABW: Obie wersje są takie same, a Jarucka złamała prawo

Rzeczniczka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego poinformowała, że ABW porównała znajdującą się na stronie internetowej Sejmu wersję oświadczenia Cimoszewicza z dokumentem, znalezionym w domu Jaruckiej - wersją ministerialną. W żadnej z nich miało nie być informacji na temat 31 738 akcji PKN Orlen, kupionych za 585 566 złotych, a obie wersje miały różnić się tylko 20 tysiącami oszczędności.

Stańczyk dodaje, że była asystentka nie miała prawa posiadać poufnego oświadczenia Cimoszewicza. - Pani Jarucka łamiąc prawo wyniosła z MSZ klauzulowany dokument - dodaje rzeczniczka Agencji. ABW potwierdza, że razem z oświadczeniem Cimoszewicza przejęła w mieszkaniu Jaruckiej korespondencję z Franciszkiem Stefaniukiem, wówczas szefem Komisji Etyki Poselskiej. Teraz dokumenty te ponownie przekazano prokuraturze.

Przypomnijmy. Oświadczenie Anny Jaruckiej dotarło do sejmowej komisji śledczej przedwczoraj. Była asystentka Cimoszewicza napisała w nim, że na jego polecenie zmieniła jego oświadczenie majątkowe. W pierwotnej wersji miały się w nim znajdować informacje o akcjach PKN Orlen, zaś w drugiej – już nie. Cimoszewicz miał jej także polecić, by starą wersję dokumentu trzymała w bezpiecznym miejscu. - Dlatego zabrałam oświadczenie do domu - pisze Jarucka.