Posłowie wysłuchali wczoraj informacji o stanie negocjacji z Piętnastką z ust kierującego ministerstwem spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza. W swoim wystąpieniu z sejmowej mównicy, Cimoszewicz - który być może już niedługo będzie ministrem - najpierw nie szczędził słów krytyki pod adresem swoich poprzedników, a następnie sam uderzył się w piersi za "niefortunne" ujawnienia rządowego stanowiska w sprawie pracy i ziemi w Brukseli - a nie w Warszawie.

W konkretnych sprawach, dotyczących naszych negocjacji z Unią nie usłyszeliśmy niestety wiele nowego. Więcej było apeli i nawoływań przede wszystkim o porzucenie jałowych sporów i o prawdę w debacie o Unii. "Wobec naszej przyszłości w Unii Europejskiej wszystko inne ma drugorzędne znaczenie" – mówił minister Cimoszewicz a opozycja wyśmiewała przede wszystkim brak polityki informacyjnej. Janusz Lewandowski z Platformy Obywatelskiej dodał, że niewiele są warte słowa rządu, który nie powiedział o pełnej zmianie stanowiska w Warszawie tylko w Brukseli, dlatego że dziennikarze nie pytali: "Jest tyle warte panie ministrze, co pańskie pamiętne już pouczenie dla ofiar powodzi w 1997 roku, że stracili ponieważ się nie ubezpieczyli". PSL poparł stanowisko koalicjanta, ale oczywiście z zastrzeżeniem, że nie dotyczy to sprawy ziemi. Ci, którzy nie chcą by Polska w Unii się znalazła, mówili o Ottonie III a bitwę pod Legnicą nazywali zwycięską ( w tej bitwie polski książę stracił głowę ). Poza tym Unię nazywali mało europejską. Ogólnie debata była w Sejmie mało barwna, a frekwencja na sali nie wystawia połom najlepszego świadectwa.

foto Archiwum RMF

06:25