Przekonał się o tym Andrzej Lepper. O ile jego debiut w debacie nad expose premiera można uznać za udany, o tyle debiut w roli marszałka sejmu to niestety kompletna klapa. Lepper doprowadził do kłótni i przerwania obrad.

Lepper starał się usilnie udowodnić, że demokracja owszem tak, ale sterowana. Marszałek Lepper próbował bowiem ograniczyć czas zadawania premierowi pytań. Kilkakrotnie wyłączał posłom mikrofony, twierdząc, że nie mogą pytać dłużej niż przez minutę. To zdenerwowało opozycję: „Na jakiej podstawie podjęto decyzję, o której mówi pan marszałek” – pytał Marek Jurek, a rezolutny marszałek odpowiadał: „Panie pośle na takiej podstawie, że obradami Sejmu kieruje marszałek lub wicemarszałek Sejmu. Czy panom o paniom posłom się to podoba czy nie ja przewodniczę obradom”. W końcu Lepper zarządził głosowanie, tyle tylko, że nie tego wniosku, który był ogłoszony. Zaczęły się protesty, okrzyki z sali „Naucz się” a ostatecznie skończyło się na przerwie w obradach. Po niej fotel marszałka zajął Marek Borowski, który stanął w obronie Leppera. Stwierdził, że okrzyki pod jego adresem były nie na miejscu. Szkoda tylko, że nie zareagował równie gorliwie gdy podczas wystąpienia Jana Marii Rokity posłowie Samoobrony wołali, że trzeba wezwać psychiatrę.

foto Archiwum RMF

17:40