Co miesiąc dostają ponad 11 tysięcy złotych na prowadzenie biur. Do tego pensja - prawie 10 tysięcy i ponad 2,5 diety. Tyle zarabiają parlamentarzyści. W biurach jednak trudno ich zastać, dlatego po informacjach RMF FM wicepremier Grzegorz Schetyna obiecuje, że rozliczy posłów z ich pracy w terenie.

Reporter RMF FM Krzysztof Zasada wybrał biura dwóch parlamentarzystów PO Andrzeja Halickiego i Tadeusza Rossa w Warszawie. Pierwszy z nich - jak się okazuje - jest za granicą. Służbowo.

Biura Tadeusza Rossa nasz dziennikarz szukał, i to długo. Nic dziwnego, bo na budynku nie ma nawet tabliczki informacyjnej. Zresztą komu przyszłoby do głowy, że w bloku z lat 60., na niskim parterze, z zakratowanym wejściem i wymalowaną przez kibiców Legii ścianą mieści się biuro parlamentarzysty. Miejsce mało przyjemne. Widocznie także dla samego posła, bo jak stwierdził jeden z mieszkańców osiedla - Tadeusza Rossa trudno tam znaleźć. Widziałem go może raz:

Ale spotkanie z prezesem PiS-u, to dopiero jest wyzwanie. Aby w ogóle dostać się do biura poleskiego Jarosława Kaczyńskiego, trzeba się zapisać. Na taką wizytę w lokalu przy Nowogrodzkiej trzeba czekać kilka miesięcy. W najlepszym wypadku. Chyba że sprawa jest naprawdę pilna, politycznie ciekawa i wyjątkowo zainteresuje pana prezesa. Jeszcze dłużej trzeba czekać na osobistą rozmowę z Jarosławem Kaczyńskim. Tu trzeba wpisać się na listę - kolejka do prezesa liczy już kilkadziesiąt osób. Cóż prawda jest taka, że praca w biurze poselskim jest na szarym końcu listy obowiązków Jarosława Kaczyńskiego. Posłuchaj relacji Kamili Biedrzyckiej:

Dolny Śląsk

Na siedmiu posłów Platformy Obywatelskiej z Wrocławia, którzy powinni w poniedziałek dyżurować w biurach, nasza reporterka Barbara Zielińska zastała tylko dwóch. Z trzech parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości - dyżurowało dwóch. Ale poseł w swoim gabinecie wcale nie oznacza, że wyborca będzie mógł cokolwiek załatwić, że parlamentarzysta przyjmie każdego chętnego. Czas oczekiwania na spotkanie z posłem zależy od stopnia ważności posła. Ale są i tacy posłowie, których bardzo trudno spotkać. Przed ich biurami nie ma bowiem informacji, kiedy dyżurują. Posłuchaj relacji naszej dziennikarki:

Małopolska

Pustki także w małopolskich biurach posłów. A przynależność partyjna - jak przekonał się reporter RMF FM Maciej Grzyb - nie ma tu żadnego znaczenia. Gdzie się podziali posłowie Platformy, PSL-u, PiS-u i Lewicy? Cóż, są wszędzie tylko nie na dyżurach.

I tak Pawła Grasia wyborca prędzej zobaczy w telewizji niż w jego biurze w Kętach. Aleksander Grad ma teraz większe problemy niż dyżury poselskie w Tarnowie. Jana Widackiego można spotkać w sądzie, a Arkadiusz Mularczyk proponuje rozmowę ze swoim asystentem w Nowym Sączu.

Z informacji na drzwiach biura poselskiego, jak i tych na stronie internetowej nie można się dowiedzieć, kiedy w krakowskim biurze pojawi się Jarosław Gowin. Okazuje się, że posła łatwiej spotkać na ulicy - wczoraj natknął się na niego nasz dziennikarz. Maciej Grzyb spytał więc lidera PO o stałe dyżury, których nie ma:

Na szybkie spotkanie nie mają co liczyć także wyborcy, którzy zechcą porozmawiać z Zbigniewem Wassermannem czy Wiesławem Wodą.

Górny Śląsk

Reporter RMF FM Marcin Buczek przed godz. 9 odwiedził katowicką kamienicę, gdzie mieszczą się biura posłów Platformy Obywatelskiej. Do środka jednak się nie dostał - drzwi zamknięte na głucho. Jak powiedział mu pracujący w budynku mężczyzna, pracownicy biura przychodzą dopiero po godz. 9, a nawet przed 10.

Biuro posła Andrzeja Sośnierza z Prawa i Sprawiedliwości, kilka kilometrów od wspomnianej kamienicy, także było zamknięte, choć tam - jednak mówią mieszkańcy budynku, poseł bywa, i to nawet w nocy.

Jak i kiedy można się ze śląskimi parlamentarzystami skontaktować? Nie wiadomo, bo na żadnej z tabliczek umieszczonych na kamienicach nie zapisano, kiedy biura są czynne i kiedy z posłem można się umówić...

Zachodniopomorskie:

Nasz reporter Grzegorz Hatylak sprawdził trzech zachodniopomorskich posłów. Zaczął od rządzącej Platformy Obywatelskiej. Na początek poseł z najkrótszym stażem, ale najbardziej kontrowersyjny. Przyjął mandat mając już prokuratorskie zarzuty, w tym za posiadanie narkotyków – Cezary Atamańczuk. Na drzwiach jego biura poselskiego godzin dyżurowania wypisanych nie ma. Jego pracownicy mówią jednak, że poseł przyjmuje od godziny 14.

Kolejni to szef SLD Grzegorz Napieralski i Joachim Brudziński z Prawa i Sprawiedliwości. Nie udało nam się jednak spotkać z nimi w biurze. Dzwoniąc do biura posła Brudzińskiego można usłyszeć:

Niestety biura w Świnoujściu, Stargardzie, Policach, Gryfinie, Gryficach, Pyrzycach i Łobzie telefonów nie mają. A jeśli już, to na stronie sejmowej i w oficjalnym serwisie posła Brudzińskiego tym się nie chwalą. Jak się umówić, skoro nie można się do niego dodzwonić?

Pomorze

Nasz reporter na Pomorzu sprawdził dziewięć biur poselskich posłanki PiS-u Jolanty Szczypińskiej. W jednym usłyszał, że pani poseł była tam dwa razy w ciągu trzech lat. Wszędzie odsyłano do głównego biura w Słupsku:

Tyle "wskórał" Wojciech Jankowski w biurze posłanki Szczypińskiej w Słupsku. Odwiedził także biuro posła Platformy Obywatelskiej Sławomira Nowaka w Gdańsku. Posła jednak nie zastał. Wpadł do biura na chwilę wcześnie rano przed wyjazdem do Warszawy. Asystent posła przyznaje jednak, że nie można tego nazwać dyżurowaniem:

Dodał też, że jest niewielka szansa na spotkanie z posłem Nowakiem w przyszłym tygodniu.

Lublin:

Reporter Krzysztof Kot odwiedził w Lublinie 10 lokali. Tylko czworo posłów od rana było na miejscu. Janusz Palikot, Wojciech Wilk, Włodzimierz Karpiński z PO - nieobecni. Izabella Sierakowska - lewica – nieobecna. Trzy posłanki pojawiły się z opóźnieniem:

Poseł biuro prowadzić powinien

Niestety, ustawa o mandacie posła i senatora nie przewiduje obowiązku dyżurowania parlamentarzysty w jego biurze poselskim. Nic dziwnego, że spotkanie deputowanego graniczy z cudem. Nasza reporterka Kamila Biedrzycka dokładnie wczytała się w prawo. Przeczytała tam tylko tyle, że biura powinny być przez posłów prowadzone. Natomiast o tym, jak, po co i kiedy wyborca powinien posła w biurze zastać nie ma już ani słowa. Ustawa mówi jednak o finansowaniu biura. Dziś parlamentarzysta dostaje na jego prowadzenie ponad 10 tysięcy złotych miesięcznie. To pieniądze z Kancelarii Sejmu, czyli z państwowego budżetu, czyli de facto z naszej kieszeni. Niestety poseł o tym nie pamięta. Tłumaczenia najczęściej padają takie: mam posiedzenie Sejmu, pilny wyjazd służbowy, spotykam się z wyborcami w terenie.