Samolot z ciałem starszego chorążego Rafała Celebudzkiego wylądował w czwartek po południu na lotnisku w podszczecińskim Goleniowie. Podoficer zginął we wtorek w Kabulu w wyniku wybuchu samochodu-pułapki.

Oprócz rodziny na lotnisku na samolot czekały m.in. delegacje MON, Dowództwo Generalne, a także Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych i Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni w Szczecinie oraz koledzy z kompanii zabezpieczenia Brygady Wsparcia Dowodzenia Wielonarodowego Korpusu, w której służył.

Trumnę z ciałem poległego wynieśli na płytę lotniska koledzy z jednostki. Przykryta biało-czerwoną flagą, z czapką rogatywką, spoczęła na katafalku. Pamięć starszego chorążego uczczono minutą ciszy.

Twoja żołnierska misja dobiegła końca, wykonałeś ją z honorem, jesteś już w ojczyźnie - powiedział wiceminister obrony Maciej Jankowski. Twoje bohaterstwo i wierność żołnierskim powinnościom pozostaną w naszych sercach i pamięci - dodał Jankowski.

Dowódca Korpusu gen. Bogusław Samol jeszcze w Szczecinie powiedział dziennikarzom, że śmierć podoficera to wielka strata dla Korpusu, w którym służył od początku jego istnienia, czyli od 15 lat. Samol wyraził nadzieję, że jego śmierć przyczyni się do przywrócenia wolności w Afganistanie.

Podoficer zginął we wtorek w Kabulu podczas jazdy konwoju. Zamachowiec samobójca zdetonował samochód pułapkę obok wojskowej kolumny. W wyniku eksplozji zginął Celebudzki, który prowadził jeden z pojazdów. Lekko rannych zostało dwóch innych polskich żołnierzy.

Celebudzki służył jako kierowca w sojuszniczych sztabach i dowództwach znajdujących się w Kabulu. Była to jego druga misja zagraniczna, wcześniej był w Iraku. Starszy chorąży miał 38 lat. Zostawił żonę i dwójkę dzieci.

To 44. Polak, który zginął w Afganistanie lub zmarł w wyniku odniesionych tam ran, odkąd w 2007 r. Polska zaangażowała się w NATO-wską operację ISAF (Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa).

(acz)