"Ci, którzy wszczęli protesty wiedzieli, że armia nie będzie się patyczkować, że będzie użyta broń, będą padali zabici i ranni. Determinacja po obydwu stronach jest ogromna, a to utrudnia jakiekolwiek porozumienie" - mówił w rozmowie z dziennikarką RMF FM Grzegorz Dziemidowicz, były ambasador RP w Egipcie, wykładowca Collegium Civitas w Warszawie. Jak mówił, zamieszki w Egipcie z pewnością nie skończą się w ciągu najbliższych dni. "To jest absolutnie niemożliwe" - stwierdził.

Anna Baranowska-Ślusarek: Jak się może skończyć ta sytuacja w Egipcie. Czy przerodzi się w wojnę domową?

Grzegorz Dziemidowicz: O wojnie domowej na razie jeszcze nie mówmy, chociaż to, co się dzisiaj wydarzyło, to na pewno jeszcze nie jest koniec w Kairze i innych miastach. To jest niewątpliwie ogromna tragedia. Dochodziło, i nadal dochodzi, do rozwiązań siłowych, stan wyjątkowy nie do końca uspokoił sytuację. Wojsko wybrało moment najbardziej odpowiedni a niestety, skończyło się tragicznie.

Nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek interwencji z zewnątrz. Wszyscy będą czekali, zarówno informatorzy zagraniczni jak i sami Egipcjanie na to, co nastąpi w najbliższych dniach, najbliższych godzinach. Niewątpliwie jest to szok i niewątpliwie będzie miało to poważne konsekwencje społeczne i polityczne dla przyszłej polityki tego kraju.

Czy polscy turyści mogą czuć się bezpieczni?

Jeśli chodzi o polskich turystów, jedyna rada, jaką mogę dać to taka, żeby pozostawali w ośrodkach, w których się znajdują, w różnego rodzaju resortach i żeby nie wychodzili. To jest bardzo trudny i dramatyczny czas dla Egipcjan. Jakakolwiek ingerencja może być dla nich (turystów - red.) bardzo niebezpieczna.

Czy w ogóle pojawiają się jakiekolwiek spekulacje na temat tego, jak długo mogą potrwać te zamieszki?

To jest proces długotrwały. Jest to bez wątpienia tragedia narodowa, a z takiej traumy i z takiego dramatu nie wychodzi się ani łatwo ani szybko. Obie strony popełniły bardzo wiele zaniedbań. Do sił zbrojnych i poprzedniej opozycji, a teraz do tych polityków, którzy tworzą władzę, należało odpowiednie wyciągnięcie ręki i zaproponowanie dialogu. Tak się nie stało i to, co wydarzyło się dzisiaj odwleka proces narodowej odbudowy.

Czyli nie można liczyć na to, że ten konflikt zakończy się w ciągu najbliższych dni?

Oczywiście, to jest absolutnie niemożliwe. Proszę wziąć pod uwagę racje obydwóch stron. Przecież ci, którzy wszczęli protesty wiedzieli, że armia nie będzie się patyczkować, że będzie użyta broń, będą padali zabici i ranni. Także determinacja po obydwu stronach jest ogromna, a to utrudnia jakiekolwiek porozumienie.