"Dzięki leczeniu chirurgicznemu skutecznie leczymy większość chorych na nowotwory skóry. W Polsce to około 70 procent chorych, w Niemczech, Stanach Zjednoczonych - ponad 90 procent. Nie wynika to z cudownych terapii lekowych - wynika to z tego, że chorzy zwrócili się do lekarza po to, by zbadać skórę i wcześnie wykryć nowotwór skóry - i dzięki temu uratowali sobie życie" - mówi RMF FM prof. Piotr Rutkowski, specjalista chirurgii onkologicznej. Jutro - w Dniu Badania Znamion - w gabinetach w całym kraju możecie zapisać się na bezpłatną wizytę u dermatologa.

Krzysztof Zasada: Czy każde znamię może być niebezpieczne?

Prof. Piotr Rutkowski, specjalista chirurgii onkologicznej: Nie, wręcz przeciwnie. Większość ludzi ma na skórze jakieś zmiany i naszym zadaniem - lekarzy, głównie lekarzy dermatologów i chirurgów onkologów - jest odróżnienie, czy znamię jest podejrzane, czy zmiana skóry może być nowotworem czy nie. Większość zmian jest absolutnie banalna, błaha. Nowotwory skóry wprawdzie należą do najczęstszych nowotworów u osób rasy białej, ale generalnie wśród naszych obywateli i tak dotyczą tylko kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie. Warto wiedzieć, co ma się na skórze - to jest m.in. temat naszej kampanii, "Akademii czerniaka": "Znamię - znam je", czyli wiem, co mam na skórze [Zobacz stronę Akademii czerniaka]

Jakie znamię powinno nas zaniepokoić?

Są dwie sytuacje. Po pierwsze, kiedy sami zwracamy uwagę na zmiany skóry, czyli zmiana skóry uległa zmianie - powiększyła się, poszerzyła, pogrubiła, zaczęła swędzieć, krwawić. To są symptomy niepokoju. Mamy taki system ABCDE, czyli: czy zmiana jest asymetryczna, ma nierówne brzegi, nierówny kolor, ma powiększający się rozmiar i to "E", czyli ewolucja albo uwypuklenie. Te czynniki wskazują, że zmiana skóry może być podejrzana. Druga sytuacja jest taka, że po prostu mamy zmianę na skórze i chcemy dowiedzieć się, co to jest. W związku z tym idziemy do lekarza - chirurga onkologa lub dermatologa - i on przeprowadza badanie. Z reguły takie badanie trwa 5-7 minut. To badanie polega na tym, że po pierwsze lekarz ogląda całą skórę gołym okiem, a po drugie "uzbraja się" w taką lupkę z podświetleniem, która nazywa się dermatoskopem lub dermoskopem - i dzięki tej lupce może bardzo szczegółowo ocenić fakturę zmiany skóry i powiedzieć, czy zmiana jest podejrzana czy nie.

Z mojej praktyki wynika, że u 90-95 procent osób, które do mnie przychodzą, niczego się nie usuwa - na badaniu kończy się wizyta. Mówię, że zmiany są banalne, łagodne, nadają się bardziej do zabiegów kosmetycznych, niż kwalifikują jako problem onkologiczny.

Jeżeli jednak lekarz wykryje, że jest to problem onkologiczny - co należy z tym zrobić?

Tu nie ma co dywagować, tu jest jedna sprawdzona metoda leczenia, czyli chirurgiczne usunięcie zmiany skóry. To jest z reguły mały zabieg. W Niemczech ponad połowa nowotworów skóry usuwana jest we wczesnym stadium, w Polsce tylko 30 procent. Tymczasem jesteśmy w stanie wyleczyć ponad 90 procent wczesnych czerniaków, w niektórych kategoriach zbliża się to do 100 procent. W związku z tym jest o co walczyć.

Są takie mity, że "nie warto ruszać". To jest bardzo szkodliwy mit. Gdyby był prawdziwy, nikogo byśmy nie wyleczyli, a tymczasem za pomocą leczenia chirurgicznego skutecznie leczymy większość chorych na nowotwory skóry. W Polsce to około 70 procent chorych, w Niemczech, w Stanach Zjednoczonych - ponad 90 procent. Nie wynika to z cudownych terapii lekowych - w tym przypadku wynika to tylko z tego, że chorzy zwrócili się do lekarza po to, by zbadać skórę i wcześnie wykryć nowotwór skóry - i dzięki temu uratowali sobie życie.

Co wpływa na to, że zwykłe znamię może się przekształcić w problem onkologiczny? Jak unikać takich sytuacji?

Ponad 90 procent nowotworów niebarwnikowych, czyli nieczerniakowych, skóry i ponad 70 procent czerniaków jest związanych z jednym czynnikiem - to jest promieniowanie ultrafioletowe, promieniowanie UV, czyli promienie słońca, jeszcze gorsze w przypadku solariów. Przed solariami nie ma żadnej ochrony, jeżeli chodzi o białą skórę - żadna skóra nie jest w stanie wytrzymać dawki promieniowania ultrafioletowego, która jest emitowana przez solarium. Jeśli zaś chodzi o słońce, to trzeba postępować racjonalnie. To nie znaczy, że nie mamy wychodzić na zewnątrz, nie mamy aktywnie spędzać czasu, uprawiać sportu - wręcz przeciwnie, każdy z nas powinien to robić. Musimy tylko myśleć o tym, żeby wychodząc na słońce założyć kapelusz na głowę, nałożyć okulary, najlepiej z filtrem UV, a te części ciała, które są nieosłonięte - posmarować kremem w filtrem. Większość naszego społeczeństwa ma fototyp skóry I lub II, co oznacza, że jest bardziej narażona na zachorowania na nowotwory skóry - ma skórę słabo się opalającą, jasną, niekiedy z piegami. Nie jesteśmy genetycznie przygotowani do ochrony przed promieniowaniem ultrafioletowym. Pozostaje nam odzież i kremy z filtrem.

Te kremy z filtrem powinny być stosowane tylko w momencie, gdy chcemy się opalać, czy raczej profilaktycznie przy każdym wyjściu na słońce? Czy też może chodzi o zabezpieczanie znamion, co do których możemy się obawiać, że przemienią się w coś groźnego?

Nie, nie - należy ochraniać całą skórę. Ja na przykład generalnie, kiedy wychodzę z domu uprawiać sport, stosuję krem z filtrem na te miejsca skóry, które nie są pokryte ubraniem. To jest najbardziej racjonalne. I tak, przebywając na słońcu, uzyskujemy pewną dawkę promieniowania ultrafioletowego. To wystarczy, jeśli chodzi np. o powstawanie witaminy D3. Natomiast przy przebywaniu na słońcu powyżej 7-10 minut powinniśmy chronić skórę, takie są dane. To nie tylko wpływa na powstawanie nowotworów skóry, których tak naprawdę jest w tej chwili epidemia w naszym kraju, ale wpływa również na zmniejszenie starzenia się skóry. Jeżeli chcemy być dłużej młodzi i chcemy dłużej wyglądać młodo i nie korzystać z pomocy medycyny estetycznej czy nie myśleć o stosowaniu nowych kosmetyków - to naprawdę warto ochraniać skórę.

(edbie)