Sebastian Kawa, wielokrotny mistrz świata w konkurencjach szybowcowych, wielokrotny rekordzista świata w szybownictwie zamierza przelecieć szybowcem nad... Himalajami. Nikomu się to jeszcze nie udało.

Anna Kropaczek: Planuje pan zrobić coś, czego jeszcze nikt nie zrobił.

Sebastian Kawa: To jest oczywisty cel dla każdego szybownika, żeby zdobywać i odkrywać nowe miejsca. Wydaje się, że głównym powodem, dlaczego nikt do tej pory na szybowcach w Himalajach nie latał, jest to, że to miejsce nie daje możliwości lotów rekordowych. To nie jest idealnie wystawione pasmo górskie do najczęściej wiejących wiatrów. Tu wiatry będą wiały raczej wzdłuż i będzie trudno przelecieć nad szczytami. Były już pewne próby i z powodu dużych turbulencji, zbyt silnego wiatru to się nie udało

Jakich największych przeciwności pan się spodziewa i obawia?

Dwóch problemów się obawiam. Po pierwsze biurokracji. Mogą nam nie pozwolić tego zrobić. Na razie mamy obiecane zgody, ale może się to jeszcze różnie skończyć. Drugim, ale chyba jednak  największym problemem jest pogoda. Może być zbyt dużo chmur. Wtedy nie będziemy mogli latać wysoko w górach, bo one będą zasłonięte i to byłoby niebezpieczne. Może tez być zbyt silny wiatr, turbulencje. To było przeszkodą w pierwszych lotach samolotowych nad Himalajami. Stały się one możliwe dopiero kiedy wymyślono turbosprężarkę do silnika.

To będzie lot z tlenem?

Oczywiście. W lotnictwie tlen nie jest traktowany jako środek dopingujący. Od 4 tysięcy metrów mamy obowiązek używać tlen. Mówi się, że taki czas użytecznej świadomości czyli czas, w którym ktoś pozbawiony tlenu może sprawnie myśleć i decydować to jest ok. 2-3 minut. Nie na darmo nazywa się to strefą śmierci. Pamiętajmy, że himalaiści tam wchodzą tygodniami. Wchodzą, schodzą, wchodzą trochę wyżej, oni mają czas, żeby się zaadaptować. Pilot nie ma takiej szansy.

Jak wyglądają przygotowania pana do tej wyprawy?

Nie ma możliwości, żeby się do tego przygotować. Po prostu trzeba mieć ten tlen. Ja mogę tylko przygotować się technicznie. Mogę mieć wiadomości na temat pogody . Organizujemy sobie mapy, organizujemy mapy ze skatalogowanymi miejscami do lądowania. U podnóża Himalajów właściwie nie ma gdzie lądować. Nie wszystkie lotniska nadają się do tego, żeby 26 metrowym szybowcem wylądować. Jest więc sporo pracy, też takiej z biurokracją. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze się skończy w odpowiednim czasie i będziemy mogli skorzystać jeszcze z okna pogodowego w listopadzie.

Kiedy dokładnie?

Mam nadzieję, że na miejscu będziemy mogli podjąć próbę w połowie listopada.

Czy to jest jakiś specjalny szybowiec?

Szybowiec jest specjalny. To jest szybowiec klasy otwartej, ale dwuosobowy. Normalnie w zawodach nie opłaca się latać dwuosobowym szybowcem, bo to generuje większy opór i kabina musi być większa. Ten szybowiec ma jeszcze dodatkowo silnik do startu. On nie umożliwia latania daleko i wysoko, ale umożliwia start tam, gdzie nie ma samolotów holujących, gdzie nie ma wyciągarki, gdzie nie ma w ogóle tradycji latania  na szybowcach i tak właśnie jest w Nepalu.

Ile osób pracuje nad przygotowaniem tej wyprawy, całego przedsięwzięcia?

Jest nas tylko trójka. To jest całkowicie prywatne przedsięwzięcie i dowód, że skromnymi środkami i skromnymi siłami można próbować zrobić coś wielkiego.