Były prezydent USA Jimmy Carter odebrał w Oslo pokojową Nagrodę Nobla. Carter został uhonorowany za niestrudzone wysiłki na rzecz pokojowego rozwiązania konfliktów międzynarodowych. 78-letniemu politykowi wręczono dyplom, złoty medal i czek na ok. 1 mln dolarów. Noblista, jeszcze zanim otrzymał nagrodę, wypowiadał się krytycznie o polityce prezydenta George'a W. Busha wobec Iraku.

Dzisiaj, w swoim wykładzie noblowskim, prezydent Carter nie nawiązał bezpośrednio do działań George'a Busha. Podkreślił jednak, że konflikty międzynarodowe powinny być rozwiązywane w ramach ONZ. Ostrzegł także, ze mocarstwo, które zastosuje zasadę wojny prewencyjnej, może tym samym stworzyć precedens o katastrofalnych następstwach.

Jeszcze przed odebraniem nagrody Nobla Jimmy Carter twierdził, że wojna z Irakiem nie jest odpowiedzią na zagrożenia bronią chemiczną, biologiczną, czy nuklearną, jakie płyną z tego kraju. Interpretował zgodę Iraku na inspekcję ONZ jako duży krok na drodze do osiągnięcia pokoju. Jeśli Irak będzie w dalszym ciągu respektował rezolucję ONZ, to - zdaniem Cartera - nie ma powodu do wojny.

Jimmi Carter był prezydentem USA w drugiej połowie lat 70. W dużej mierze właśnie dzięki jego mediacji na Bliskim Wschodzie zawarty został pierwszy w historii traktat pokojowy między Izraelem a państwem arabskim - Egiptem - w Camp Dawid.

Jako prezydent Stanów Zjednoczonych Carter potrafił zajmować twarde stanowisko. Okazji nie brakowało. W czasie jego prezydentury świat dzieliła żelazna kurtyna, a siły zbrojne USA i ZSRR ścigały się o zwycięstwo w zimnej wojnie. Kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Afganistanu, Carter wstrzymał ratyfikację układu o ograniczeniu zbrojeń nuklearnych SALT II.

FOTO: Archiwum RMF

14:10